"W związku z pytaniami dotyczącymi sprawy ks. Andrzeja Dymera, Państwowa Komisja do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15 informuje, że do Komisji wpłynęły akta przedawnionej sprawy dotyczącej wskazanej osoby" - czytamy w komunikacie na stronie Państwowej Komisji ds. Pedofilii.
Dalej komisja informuje, że przystąpiła do "badania zgromadzonych w sprawie dokumentów". "W związku z informacjami medialnymi dotyczącymi śmierci duchownego, Komisja informuje, że zgodnie z ustawą o Państwowej Komisji w przypadku śmierci osoby wskazanej jako sprawca w aktach sprawy przekazanych przez prokuratora albo sąd, Komisja kończy postępowanie wyjaśniające" - podano.
Kuria Metropolitalna Szczecińsko-Kamieńska potwierdziła we wtorek, że ks. Andrzej Dymer nie żyje. Duchowny od dawna zmagał się z poważną chorobą. Miał 59 lat.
W 2008 roku kościelny trybunał skazał księdza Dymera za molestowanie seksualne wychowanków, ale ten złożył apelację. Treść wyroku była poufna - nie znali jej nawet pokrzywdzeniu (ujawnił ją dopiero w listopadzie 2020 kwartalnik "Więź"). Wciąż nie ma ostatecznego wyroku instytucji kościelnych w tej sprawie. Żaden wyrok nie zapadł też przed sądami świeckimi, bo przestępstwa zdążyły się przedawnić.
W poniedziałek w programie "Czarno na białym" w TVN24 o swoich kontaktach z ks. Dymerem opowiedział m.in. o. Tarsycjusz Krasucki, który w wieku 16 lat trafił do ogniska św. Brata Alberta. Z reportażu "Czarno na białym" wynika, że duchowny cieszył się szacunkiem hierarchów m.in. z powodu swoich talentów biznesowych - specjalizował się m.in. w przejmowaniu nieruchomości i gruntów.