Opakowanie pasty do zębów (17,99 zł), dwa pilniki (62,99 zł i 75,99 zł), dwie sztuk serum marki (35,99 zł każdy) oraz szampon do włosów (23,99 zł) - kradzieży tych produktów miała dokonać w grudniu 2018 r. w jednej z rzeszowskich drogerii pani Katarzyna. Łączne straty wyceniono na 252,94 zł.
W styczniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy skazał kobietę na miesiąc ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Kobieta musi też zwrócić drogerii równowartość ukradzionych produktów. Wyrok wydano w postępowaniu nakazowym, które może być stosowane w oczywistych sprawach o wykroczenia, czyli takich, w których nie ma wątpliwości, kto jest winny i w jakich okolicznościach doszło do zdarzenia.
A mimo to Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar złożył do Sądu Najwyższego kasację od tego wyroku, stwierdzając, że doszło do "rażącego naruszenia prawa procesowego".
Zawiadamiająca o wykroczeniu kierowniczka sklepu nie była świadkiem kradzieży. Wydarzenie zostało ujawnione przez pracownika ochrony na podstawie zapisu monitoringu. Ale na podstawie zdjęć oraz zrzutów ekranowych nie da się stwierdzić bez żadnych wątpliwości, że to właśnie obwiniona dokonuje kradzieży. A pracownika ochrony nie przesłuchano jako świadka w toku czynności wyjaśniających
- wyjaśniał RPO w komunikacie. Co więcej, sama pani Katarzyna w ogóle nie została przesłuchana, nie odebrano od niej żadnych wyjaśnień.
9 lutego Sąd Najwyższy uznał kasację jako "zasadną w stopniu oczywistym", uchylił wyrok nakazowy i przekazał sprawę Sądowi Rejonowemu do ponownego rozpatrzenia. Sędziowie przyznali rację Rzecznikowi Praw Obywatelskich, zwracając jednocześnie uwagę, że w postępowaniu nie wzięto pod uwagę wątpliwości dotyczących stanu zdrowia psychicznego kobiety.
SN stwierdził w uzasadnieniu, że do ukarania pani Katarzyny doszło "pomimo wystąpienia dostrzegalnych i realnych wątpliwości odnoszących się do okoliczności wykroczenia i zawinienia".