Od początku weekendu do Zakopanego zjeżdżały tłumy. Powodem było poluzowanie przez rząd obostrzeń, plus walentynki oraz konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem.
Tak duże zainteresowanie pobytem w Zakopanem doprowadził do wielu problemów, również na drogach. W piątek na pokonanie odcinka od Krakowa do stolicy Tatr potrzebne było nawet pięć godzin. Końcówka weekendu, a więc wyjazdy turystów z Zakopanego, to znów potężne korki na ulicach.
Wiele osób rozpoczęło drogę powrotną do Krakowa w niedzielne południe i już wtedy zakopianka zaczęła się korkować. Około godziny 14 przejazd do stolicy Małopolski zajmował nawet 3-3,5 godziny - informuje "Gazeta Wyborcza". Z Nowego Targu do Skomielny Białej kierowcy przemieszczali się ze średnią prędkością 11 km/h.
W sobotę i niedzielę zakopiańska policja odnotowała aż 137 interwencji. W sobotę wieczorem na Krupówkach pojawiło się nawet kilka tysięcy turystów, tworzyły się grupy tańczących, dochodziło też do awantur. Mundurowi zatrzymali siedem osób, z czego dwie usłyszały zarzuty ataku i znieważenia policjantów, zaś innych zatrzymano do wytrzeźwienia.
Rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek przekazał, że proces zabezpieczenia sobotniego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem przebiegał spokojnie. Później jednak na Krupówkach zrobiło się bardzo tłoczno.
- Szacujemy, że na deptaku było nawet kilka tysięcy osób, dlatego od razu pojawiły się tam nasze patrole. Z radiowozu, który kursował po ulicy, były wygłaszane komunikaty o konieczności przestrzegania wymogów sanitarnych. Apelowaliśmy o zachowanie dystansu społecznego, noszenie maseczek, ale grupy osób stawały się coraz bardziej agresywne i wulgarne oraz stwarzały niebezpieczeństwo dla innych turystów odpoczywających pod Tatrami - mówił Wieczorek.