Skialpinista, który wydobył się spod śniegu, powiadomił o zdarzeniu słowackich ratowników. Akcja ratunkowa zakończyła się w niedzielę nad ranem.
Jak informuje onet.pl lawina, w której zginęły dwie osoby, mogła zejść w sobotę około godziny 13.00. Jednak informacja o zdarzeniu dotarła do centrali ratowniczej koło godziny 20.00. Tak późne zgłoszenie było spowodowane słabym zasięgiem sieci.
Jak informuje słowacki GOPR, czyli Horská Záchranná Služba, zawodowi ratownicy górscy i ochotnicy z Tatr Zachodnich i Wysokich wraz z psami wyszkolonymi do poszukiwań w lawinach wyruszyli na miejsce na skuterach śnieżnych, a ostatni odcinek drogi przebyli na nartach. Za pomocą sond oraz detektorów lawinowych przeszukali lawinisko i odnaleźli dwie zasypane osoby, których nie udało się uratować.
Słowaccy ratownicy nie mogli odszukać trzeciego skialpinisty, który wezwał pomoc. Okazało się, że mężczyzna przeszedł grań Tatr na stronę polską i przebywa w schronisku na Hali Kondratowej, o czym poinformowali słowackich ratowników polscy ratownicy TOPR. Mężczyzna był lekko wychłodzony, jednak nie miał żadnych obrażeń. Jak poinformowali ratownicy z Horskiej Zachrannej Służby, gdy skiapliniście udało się wydostać spod zwałów śniegu, rozpoczął poszukiwania pozostałych osób za pomocą detektora, jednak bez powodzenia.
Ciała dwóch zmarłych osób przetransportowano do Lipovskiego Hrádku. W akcji poszukiwawczej, która dobiegła końca w niedzielę rano, wzięło udział 14 zawodowych ratowników. Statystyki ratowników górskich mówią, że osoba, która zostanie całkowicie przysypana przez śnieg ma 90 procent szans na przeżycie jedynie w ciągu pierwszych 15 minut. Po upływie tego czasu szanse te gwałtownie maleją i spadają prawie do zera.