"Już ty nie żyjesz, nie żyjesz Simon", "Będziesz szukał języka w Odrze" - taką treść miały wiadomości mailowe, które prof. Simon znajdował w swojej skrzynce odbiorczej. O groźbach, jakie dostawał od początku pandemii koronawirusa, ekspert mówił od wielu miesięcy - informuje "Rzeczpospolita".
W grudniu 2020 roku prof. Simon zwracał uwagę, że w czasie pandemii pracownicy ochrony zdrowia są "zastraszani przez rozmaitych psychopatów". - Piszą do mnie agresywne anonimy, że jestem "PiS-owską świnią, finansowaną przez tę partię", grożą mojej rodzinie. Oskarżają o "branie pieniędzy" od koncernów farmaceutycznych, przedstawiając w fałszywej interpretacji nasze, przecież otwarte, deklaracje ewentualnego konfliktu interesów. A przecież prowadzimy badania naukowe na zlecenie firm i wygłaszamy wykłady podczas konferencji naukowych i jest to duży zaszczyt - mówił.
Niektóre określenia wygłaszane pod adresem prof. Simona są tyleż absurdalne, co skrajnie oburzające: - Nazywają mnie "drugim doktorem Mengele", który przypomnę - w czasie II wojny praktykował nie leczenie chorych, lecz ich eliminację - dodał prof. Krzysztof Simon.
"Gazeta Wrocławska" poinformowała w czwartek, że tamtejsza policja wszczęła dochodzenie w sprawie gróźb zamachu na zakaźnika. Czynności prowadzone są przez komisariat z Psiego Pola pod nadzorem prokuratury. - W poniedziałek jestem umówiony z policja na kolejne przesłuchanie - zdradził prof. Simon.
W groźbach wysyłanych na skrzynkę mailową zakaźnika znajdują się nie tylko wiadomości skierowanie do niego, ale dotyczą także zapowiedzi wysadzenia szpitala przy ul. Koszarowej, w którym prof. Simon pracuje.
"Pojawiają się oszczerstwa o korupcji i promowaniu przez niego, a nawet sprzedawaniu różnych leków. Wykorzystuje się nawet informacje z prac naukowych, publikowanych przez profesora w zagranicznych czasopismach. W takiej pracy trzeba podać z jakimi firmami naukowiec współpracował, z kim robił badania. Jak tłumaczy Simon, to normalne i to dowód, że profesor jest doceniany" - opisuje "Gazeta Wrocławska".