Adam Bodnar punktuje PiS ws. podatku medialnego. Przewiduje, że w 2023 r. może nie być uczciwych wyborów

"10 lutego 2021 r., 'Czarna Środa' wyciszonych sygnałów radiowych i ekranów telewizyjnych, stanie się symbolem walki o przetrwanie polskiej demokracji" - uważa Adam Bodnar. Rzecznik Praw Obywatelskich wymienił przejawy mechanizmu ograniczania wolności mediów w Polsce.

Zdaniem Adama Bodnara, "czarnej środy", jak RPO nazywa środowy protest mediów, by nie było, gdyby nie "cała seria wydarzeń, które przez ostatnie pięć lat ograniczały wolność mediów - na zasadzie odcinania kolejnych plasterków salami - kolejnych przestrzeni wolności".

Dobrze pamiętam 13 grudnia 2016 r. Wtedy po raz ostatni byłem osobiście w Trybunale Konstytucyjnym. TK stwierdził niezgodność z Konstytucją przepisów, które omijały konstytucyjne zadania Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a powierzały pełną kontrolę nad obsadą zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych większości parlamentarnej (poprzez Radę Mediów Narodowych). Wyrok TK do dzisiaj nie został opublikowany. Media publiczne stały się instrumentem rządzenia państwem. Według OBWE ostatnie wybory prezydenckie były nieuczciwe, właśnie ze względu na zaangażowanie po stronie prezydenta Andrzeja Dudy

- napisał Adam Bodnar dla Onetu.

Adam Bodnar RPO o podatku medialnym: Może wpłynąć na ograniczenie prawa do informacji

Zobacz wideo Legalna aborcja z uwagi na zdrowie psychiczne matki? "Może być niewielu, którzy podejmą odważną decyzję"

Adam Bodnar o podatku medialnym: Media, podobnie jak demokracje, umierają dzisiaj po cichu

Adam Bodnar wspomniał, że w mediach publicznych zaczęły powstawać nieformalne "czarne listy" - "mówiące o tym, kogo można do mediów zapraszać, na jakie tematy nie można rozmawiać, jak kształtować codzienny przekaz i paski informacyjne, a także kogo atakować - polityka opozycji, sędziego, lekarza czy nauczyciela".

Bodnar przypomniał też, jak w 2016 roku ówczesny Marszałek Sejmu Marek Kuchciński próbował wprowadzić ograniczenia dotyczące pracy dziennikarzy w Sejmie. RPO dodał, że gdyby nie protest dziennikarzy i polityków, "być może dzisiaj o pracy Sejmu dowiadywalibyśmy się tylko w czasie specjalnie aranżowanych konferencji prasowych, w wydzielonym budynku".

RPO zwrócił też uwagę, że od pewnego czasu podczas konferencji prasowych z przedstawicielami rządu nie można zadawać pytań. Wystarczy wspomnieć czwartkową konferencję z udziałem Jarosława Gowina, który nie odpowiadał na pytania zadawane przez dziennikarzy, bo - mimo że były aktualne i ważne z punktu widzenia stabilności rządzącej koalicji - nie dotyczyły tematu konferencji, którym był... rozwój mieszkalnictwa w Polsce.

Chcieli zapytać o podatek od mediów. Dziennikarze zawiedzeni po konferencji Gowina Chcieli zapytać o podatek od mediów. Dziennikarze zawiedzeni po konferencji Gowina

Bodnar wśród przejawów mechanizmu ograniczenia wolności mediów w Polsce umieszcza także transfer publicznych pieniędzy do mediów sympatyzujących z rządem. "Ogłoszenia i reklamy spółek Skarbu Państwa, patronaty konferencyjne i wspólne seminaria, akcje informacyjne finansowane przez Fundusz Sprawiedliwości, artykuły "na zamówienie" czy fejkowi dziennikarze sprzyjający władzy (Krzysztof Suwart)" - wymienia RPO, wspominając sytuację w Wirtualnej Polsce, gdy pod tym pseudonimem w serwisie umieszczano teksty wychwalające władze.

Bodnar dodaje, że w ostatnich latach przeciwko dziennikarzom niezależnych mediów kierowane są liczne pozwy sądowe o naruszenie dóbr osobistych, a także prywatne akty oskarżenia o zniesławienia. Podkreśla, że tak jak większe redakcje są w stanie poradzić sobie z tym problemem, tak te mniejsze często wolą nie podejmować tematów niewygodnych dla władzy, by uniknąć procesów.

Ile razy także w ostatnich latach słyszeliśmy słowa o rzekomym spisku międzynarodowych interesów czyhających na Polskę? Retoryka odwołująca się do międzynarodowych właścicieli mediów stała się częścią codziennej narracji i to ze strony polityków najwyższej rangi

- zwrócił uwagę Adam Bodnar.

Rzecznik Praw Obywatelskich odniósł się także do przejęcia przez PKN Orlen grupy Polska Press, co jego zdaniem nie jest zwyczajną transakcją biznesową, tylko "odcięciem kolejnego plasterka wolności", bo w ten sposób liczne media regionalne i lokalne znajdą się w rękach tego samego właściciela, czyli państwa.

Zdaniem Bodnara protest "Media bez wyboru" zmusza do zastanowienia się nad stanem polskiej demokracji i tym, czy media wciąż będą kontrolerem i recenzentem władzy, dzięki czemu Polki i Polacy wciąż będą mieli prawo do pozyskiwania informacji.

"Jeśli granica tego, co jest akceptowalne, będzie się przesuwać, to w 2023 r. nie będziemy mieli uczciwych wyborów. Być może pozostaną enklawy wolności, takie właśnie jak niektóre tytuły czy internetowe stacje radiowe na Węgrzech" - podsumowuje Bodnar, podkreślając, że "media, podobnie jak demokracje, umierają dzisiaj po cichu".

Więcej o: