W środę odbył się protest pod hasłem "Media bez wyboru": stacje telewizyjne i radiowe, a także portale informacyjne na jeden dzień przestały wyświetlać swoje treści, a pokazywały jedynie komunikat dot. akcji. W ten sposób media prywatne sprzeciwiły się pomysłowi nowego podatku od reklam, który PiS chce wprowadzić pod pretekstem zwalczania skutków epidemii COVID-19. Do protestu nie przyłączyły się Telewizja Polska i Polskie Radio.
Akcję w rozmowie z "Wprost" skomentował prof. Wiesław Godzic. Medioznawca stwierdził, że teraz nadchodzi najtrudniejszy moment, czyli dotarcie do odbiorców z hasłem: "Nie jesteśmy darmozjadami, którzy chcą narzucić wam irytujące reklamy". - Ludzie ciągle wiedzą za mało o mediach. Dzieci się o tym w szkole nie uczą - a szkoda, bo to otwierałoby oczy na świat. Takie ziarenko prawdy o działalności mediów powinno być zasiane - powiedział ekspert.
- Nikt chyba tego nie policzył, nie zważył konsekwencji. Oczywistym jest, że ten projekt jest robiony bez głębszej wiedzy. On nie uderzy tak mocno w gigantów cyfrowych, jak w nadawców lokalnych. Wmawianie nam, że tu chodzi o ukrócenie roli gigantów, to nie jest prawda - stwierdził prof. Wiesław Godzic. Dodał, że "protest mediów jest bardzo dobrym pomysłem, bo pokazuje konsekwencje tego, co robi PiS". - Co dalej? Zakładam, że władza co najwyżej się odwróci, a nie zaproponuje rozwiązanie - powiedział.
- To, że nie chce się płacić jakiegoś podatku, jest uznawane za postawę antyobywatelską. List mediów pokazuje jednak, że to jest "dorzynanie watahy", bo te opłaty są na zbyt dużą skalę. To haracz w ciemno, bo nie wiemy, ile z tego będzie jakiegoś realnego zwrotu - dodał medioznawca.