Polska i cała Europa leżą w strefie, w której wskaźnik martwych urodzeń nie przekracza sześciu zgonów na 1000 porodów. W Polsce są to nieco ponad trzy martwe urodzenia na tysiąc porodów, podobnie jak w Belgii, Francji czy na Węgrzech i mniej niż w Czechach, Niemczech czy Szwecji.
W latach 2017-2019 każdego roku ok. 1700 kobiet urodziło martwe dziecko, a u ok. 40 tys. ciąża zakończyła się poronieniem. Szacuje się, że między 10 a 15 proc. wszystkich ciąż kończy się poronieniem.
O wytycznych na temat sprawowania opieki nad takimi niezwykle trudnymi i wymagającymi szczególnej troski przypadkami, mówi rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2018 r. w sprawie standardów opieki okołoporodowej. Kontrolerzy sprawdzili, jak stosowanie zapisów tego rozporządzenia wygląda w praktyce i pojawili się w 37 szpitalach z siedmiu województw.
Pacjentkom, które poroniły, urodziły martwe dziecko lub którym dziecko zmarło tuż po porodzie, "nie zapewniono prawidłowej i wystarczającej opieki" - czytamy w raporcie NIK. Główna przyczyna: wadliwa organizacja całego procesu leczenia takich pacjentek oraz nieprzestrzeganie obowiązujących uregulowań, także standardów opieki okołoporodowej. W ponad połowie szpitali dokumentacja medyczna była prowadzona nierzetelnie, co utrudniało przeprowadzenie kontroli.
Dyrektorzy szpitali, a także personel medyczny nie zawsze dostrzegali specyfikę opieki nad takimi pacjentkami, dlatego też często nie miały one zapewnionego szerszego wsparcia. Personel medyczny często po prostu nie potrafił rozmawiać z kobietami, które straciły dziecko, wynika z raportu. Lekarzom i pielęgniarkom nie zapewniono odpowiednich szkoleń, które pomogłyby im radzić sobie ze stresem związanym z pracą w tak trudnych emocjonalnie warunkach.
"W jednym ze skontrolowanych szpitali pacjentkom, które poroniły dziecko wręczano przy wypisie broszury o karmieniu dziecka piersią i przestrzeganiu diety matki karmiącej, co mogło pogłębiać ich traumę powstałą po stracie dziecka" - ustalili kontrolerzy.
Standardy opieki nad pacjentkami według rozporządzenia ministra zdrowia z 2018 r. Standardy opieki nad pacjentkami według rozporządzenia ministra zdrowia z 2018 r. / Źródło: NIK
NIK zwróciła też uwagę na braki w wyposażeniu szpitali oraz sposób urządzenia zespołów porodowych, sal chorych i pokoi diagnostycznych na oddziałach ginekologiczno-położniczych. W przypadku czterech placówek nie zapewniono pacjentkom prawa do intymności i godności (np. gabinety zabiegowe nie były zabezpieczone przed wejściem osób postronnych). Co więcej, w pięciu skontrolowanych podmiotach pacjentki, które poroniły lub urodziły martwe dziecko, przebywały w jednej sali razem z kobietami będącymi w ciąży lub połogu po narodzinach zdrowego dziecka. W żadnym ze szpitali nie było osobnego pomieszczenia przeznaczonego do pożegnań ze zmarłym dzieckiem.
Istotnym problemem, o który opisano w raporcie, był brak należytego dostępu do opieki psychologicznej. Była to zresztą najczęściej wskazywana kwestia przez konsultantów wojewódzkich w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Skala takiej pomocy była różna - w trzech szpitalach takie porady w ogóle nie były udzielane. Tylko w jednej placówce z pomocy skorzystało 85 proc. pacjentek.
"Najwięcej pacjentek otrzymało wsparcie psychologiczne w tych szpitalach, w których psycholog był zatrudniony na oddziale ginekologiczno-położniczym. Problemem jest to, że wymóg zatrudnienia psychologa na co najmniej 0,5 etatu dotyczy tylko oddziałów ginekologiczno-położniczych o trzecim poziomie referencyjności w opiece perinatalnej, czyli tych największych, które przyjmują najcięższe przypadki. Jednak i na tych, skontrolowanych oddziałach nie zawsze, mimo takiego wymogu, był psycholog. Sami lekarze i dyrektorzy szpitali przyznają, że odczuwają brak psychologów na swoich oddziałach, ale nie mają możliwości zatrudnienia tego specjalisty" - czytamy w raporcie.
W większości szpitali (28) w ogóle nie odnotowywano w dokumentacji medycznej, czy kobiety rzeczywiście otrzymały informację o możliwości skorzystania z konsultacji psychologa oraz czy odmówiły takiego wsparcia. Anonimowa ankieta przeprowadzona wśród pacjentek hospitalizowanych z powodu utraty dziecka wykazała, że blisko 35 proc. z nich nie miało możliwości skorzystania z pomocy psychologa.
W opinii NIK, w skontrolowanych szpitalach nie zawsze zgodnie z prawem postępowano ze zwłokami dzieci martwo urodzonych i płodami po poronieniach, a proces ten nie był rzetelnie dokumentowany. W 19, a więc ponad połowie skontrolowanych jednostek, stwierdzono nieprawidłowości w postępowaniu z ciałami dzieci.
"Zdaniem NIK brakuje takiej samej we wszystkich szpitalach procedury odnośnie składanych przez pacjentki oświadczeń o ich decyzji w sprawie postępowania ze zwłokami dziecka - skorzystania lub rezygnacji z prawa do pochówku. Aż w 26 proc. skontrolowanych szpitali w dokumentacji medycznej brakowało takich oświadczeń. W konsekwencji, w pięciu szpitalach, które nie posiadały tego dokumentu, zwłoki dzieci po poronieniach i martwo urodzonych przechowywano przez długi czas - w skrajnym przypadku było to sześć lat" - ustalili kontrolerzy.
W raporcie wykazano, że sześć szpitali przekazywało zwłoki dzieci do badań histopatologicznych podmiotom zewnętrznym, bez zastrzeżenia obowiązku ich zwrotu, co uniemożliwiało ich pochowanie (w połowie przypadków doprowadziło do utylizacji ciał). W dwóch szpitalach ciała martwo urodzonych kwalifikowano jako odpady medyczne i również przekazywano do utylizacji.
Po przeprowadzeniu kontroli NIK skierowała wnioski do Ministra Zdrowia oraz podmiotów zarządzających szpitalami. Szefowi resortu zdrowia zasugerowano m.in. wprowadzenie obowiązku zatrudniania - również na oddziale ginekologiczno-położniczym o pierwszym i drugim poziomie referencyjności - psychologa w wymiarze co najmniej 0,5 etatu.