Nowowybrany szef KRS, Paweł Styrna, w rozmowie z Onetem komentuje m.in. odwołanie jego poprzednika, Leszka Mazura. - To odwołanie w mojej ocenie nie miało żadnych podstaw prawnych. Dlatego szanuję sędziego Mazura, że przerwał ten potencjalny pat i sam zrezygnował z funkcji, bo jego odwołania przez Radę nie dałoby się uznać za skuteczne - mówi Styrna. Przypomnijmy: oficjalnym powodem odwołania Mazura była "utrata zaufania", ale nieoficjalnie mówiło się, że ze stanowiska postanowiono go odwołać dlatego, iż poinformował dziennikarzy o nieprawidłowościach dotyczących sposobu, w jaki niektórzy sędziowie KRS dorabiali sobie poza dniami posiedzeń. Chciał też ukrócić proceder.
Wybór Styrny na szefa KRS uznano wcześniej za porażkę frakcji "jastrzębi" kojarzonej ze Zbigniewem Ziobrą i Łukaszem Piebiakiem. Wszystko dlatego, że wyścig o stanowisko wygrał z poznańskim sędzią Markiem Jaskulskim, który był kandydatem "jastrzębi" ("jastrzębiami" nazywani są ci sędziowie KRS, którym bliżej do ostrego kursu w sądach i wdrażania zmian proponowanych przez PiS).
Styrna w rozmowie z Onetem nie godzi się z zarzutami, że nowa KRS nie ma umocowania prawnego, bo po dojściu PiS do władzy jej członkowie są wybierani przez polityków, a nie niezależne środowiska sędziowskie. - Przyjmuje się, że o niezawisłości sędziego decyduje nie to, kto go wybiera, ale czy po objęciu stanowiska istnieją systemowe gwarancje jego niezawisłości. Przykładem jest Trybunał Konstytucyjny, którego członków od 1982 r. wybiera Sejm. O niezależności i niezawisłości IKN SN świadczy chociażby fakt, że stosunkowo często uchyla uchwały KRS, wytykając błędy proceduralne - mówi.
Pytany o sprawy dyscyplinarne wobec niektórych sędziów, w tym Igora Tulei, który ma odpowiadać karnie za wydane przez siebie orzeczenie, Styrna odpowiada:
Powiem wprost, żaden sędzia, także sędzia Igor Tuleya, nie powinien odpowiadać karnie za wydane orzeczenia, chyba że w toku procesu dopuścił się przestępstwa.
Wskazuje jednocześnie, że jego zdaniem "sam sędzia Tuleya stara się tę sprawę przeciągać, bo nie stawia się na wezwania prokuratury". - A gdyby to zrobił, to finalnie jego sprawę rozstrzygnąłby niezawisły sąd. Mam nadzieję, że pan sędzia Tuleya ma do polskich sądów zaufanie. Póki co, jego działania to tylko odraczanie problemu - mówi w rozmowie z Onetem.
Na początku stycznia opublikowano pismo Prokuratury Krajowej, w którym Igor Tuleya jest wzywany do stawienia się na przesłuchanie w charakterze podejrzanego z artykułu 241, czyli naruszenie tajemnicy postępowania przygotowawczego lub rozprawy - paragraf 1 kodeksu karnego. Tuleya tłumaczył, że nie stawia się na wezwania, bo nie uznaje legalności Izby Dyscyplinarnej KRS. - Gdybym dał się przesłuchać w charakterze podejrzanego, to bym legitymizował działania tak zwanej Izby Dyscyplinarnej, która nie jest legalnym sądem. Tym samym sam naruszyłbym prawo - mówił w rozmowie z TVN 24.