Poprawa zdrowia prokreacyjnego znajdowała się wśród celów Narodowego Programu Zdrowia na lata 2015-2020. Zniknęła jednak w najnowszym NPZ, na który składa się pięć punktów: profilaktyka nadwagi i otyłości, profilaktyka uzależnień, promocja zdrowia psychicznego, zdrowie środowiskowe i choroby zakaźne, zdrowe i aktywne starzenie się.
Według Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii oraz Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników cel "Poprawa zdrowia prokreacyjnego" powinien zostać przywrócony. "W ocenie PTMRiE oraz PTGiP dbałość o zdrowie prokreacyjne i rozwój strategii prorodzinnej państwa w obliczu zbliżającego się kryzysu demograficznego winny być jednymi z priorytetowych działań NPZ" - czytamy w stanowisku tych organizacji.
Eksperci podkreślają, że "niepłodność to choroba społeczna, definiowana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) jako niemożność uzyskania lub donoszenia ciąży po roku regularnego współżycia (2-4 stosunki w tygodniu), bez stosowania metod antykoncepcyjnych".
"Szacuje się, że w Polsce z częściowym ograniczeniem płodności lub bezwzględną niepłodnością boryka się około 1,2 mln par. Niepłodność nierzadko wiąże się z powstaniem zaburzeń emocjonalnych. 'Stres niepłodności' porównywany jest do stresu po rozpoznaniu chorób nowotworowych oraz zawału mięśnia sercowego i tylko AIDS postrzega się jako chorobę o większym negatywnym wpływie na życie. W codziennym życiu nierzadko dominuje uczucie osamotnienia, braku integracji i wstydu przed dzieleniem się własnymi problemami z innymi. Lista negatywnych zmian i reakcji emocjonalnych jest bardzo długa" - czytamy w stanowisku.
Ginekolożka i seksuolożka Beata Wróblem tłumaczyła w "Dzień dobry TVN", co decyzja rządu oznacza w praktyce. - Cała diagnostyka niepłodności zostanie wyjęta spod kurateli państwa. Kobietę, która nie może zajść w ciążę, diagnozuje się na poziomie zero, czyli badania hormonalne, laparoskopowo ocenia się jamę brzuszną, jajowody, wykonuje się wszystkie badania podstawowe. Po usunięciu punktu dotyczącego zdrowia prokreacyjnego może dojść do tego, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie będzie tych badań refundował, ponieważ w miejsce badań diagnozujących w zakresie zdrowia reprodukcyjnego wejdzie na przykład promowanie naprotechnologii - mówiła. - To jest wycięcie w pień wiedzy medycznej, którą się szczyciliśmy w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat, jeśli chodzi o ginekologię i diagnostykę niepłodności - podkreślała.