Opublikowane w Dzienniku Ustaw orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego wyklucza możliwość przerwania ciąży z powodu ciężkich wad płodu. Terminacje ciąży z powodu przesłanki embriopatologicznej stanowią ok. 98 proc. wszystkich legalnych aborcji w Polsce. W mocy pozostały już tylko dwie inne przesłanki, mówiące o zagrożeniu życia lub zdrowia kobiety i ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego.
O to, jakie kroki prawne będą mogły podejmować kobiety zmuszone do rodzenia dzieci z wadami letalnymi, zapytaliśmy Zuzannę Rudzińską Bluszcz, koordynatorkę sądowych postępowań strategicznych w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich oraz kandydatkę na RPO. - Mamy wiele znaków zapytania i to jest najbardziej przerażające. Organy publiczne działają na podstawie i w granicach prawa, a my do końca nie mamy jasności, czy ten wyrok w ogóle jest wyrokiem. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński twierdzi, że nie i ja również dostrzegam poważne wątpliwości jeśli chodzi o moc obowiązującą tego wyroku. Niestety, problem polega na tym, że nie ma komu stwierdzić, że skład był nieprawidłowy i orzekali sędziowie, którzy orzekać nie powinni - mówi w rozmowie z Gazeta.pl prawniczka.
Rudzińska-Bluszcz podkreśla, że nie wiadomo w związku z tym, jak będą zachowywały się osoby, które podlegają odpowiedzialności karnej za przeprowadzenie zabiegu przerywania ciąży lub pomoc w jego przeprowadzeniu. - Nie wiemy też, jak będzie zachowywać się prokuratura - mówi. - Już wcześniej przepisy ustawy o planowaniu rodziny nie były wypełniane, jak choćby kwestia sprzeciwu od odmowy przeprowadzenia zabiegu przerywania ciąży. Od wczoraj sytuacja kobiet dramatycznie się pogorszyła - odpadła przesłanka, na podstawie której przeprowadzano 97 proc. zabiegów przerywania ciąży w Polsce - podkreśla.
Kandydatka na RPO wyjaśnia, że kobiety będą mogły dochodzić swoich praw w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. - Organizacje społeczne takie, jak np. Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, czekają na taki przypadek, by wypróbować ścieżkę międzynarodową. Osoba, która miała zaplanowany zabieg przerywania ciąży i w związku z publikacją wyroku nie może go przeprowadzić, mogłaby wnieść skargę do Strasburga wraz z tzw. interim measure, czyli wnioskiem o zabezpieczenie. Jest ono wydawane dość szybko i możemy sobie wyobrazić, że Trybunał nakazałby polskim władzom jakieś działanie, choć trudno na razie stwierdzić jakie - mówi Rudzińska-Bluszcz. - Samo czekanie na wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka może trwać wiele lata i to jest bardzo niepokojące, bo to lata dramatów kobiet. Natomiast jeśli chodzi o rozstrzygnięcie, Trybunał z dużym prawdopodobieństwem stwierdzi naruszenie praw człowieka - mówi Rudzińska-Bluszcz.
Prawniczka przypomina sprawę Irlandki Amandy Mellet przed Komitetem Praw Człowieka ONZ z 2016 r. - Mellet nosiła płód z zespołem Edwardsa. Wówczas w Irlandii nie można było przerwać ciąży z powodu ciężkich wad płodu i Mellet musiała przeprowadzić zabieg w Wielkiej Brytanii. Jej sprawę do Komitetu Praw Człowieka ONZ wniosła organizacja walcząca o prawa reprodukcyjne i wygrała. Komitet uznał, że odmowa aborcji pomimo poważnego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu stanowi nieludzkie i poniżające traktowanie kobiety, godzi w jej prawo do prywatności, stanowi dyskryminację, a także rodzi atmosferę stygmatyzacji i strachu. Komitet ONZ wydał to orzeczenie na podstawie międzynarodowego Paktu praw osobistych i politycznych, który jest wiążący także dla Polski. Przypuszczam, że Strasburg także nas nie zaskoczy i orzeknie przeciwko Polsce - zauważa.