Alicja Tysiąc o wyroku TK: Mnie już odebrano zdrowie. Teraz może to czekać kolejne tysiące Polek

- To jest nieludzkie rozwiązanie. Mnie się ten wyrok w głowie nie mieści. Kobiety będą tracić zdrowie, a nawet życie. Cisną mi się na usta jedynie same słowa niecenzuralne - mówi o publikacji uzasadnieniu wyroku TK Alicja Tysiąc, która przed laty wygrała z Polską proces w sprawie odmowy przerwania ciąży.

Po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego o ograniczeniu aborcji w Polsce rozmawialiśmy z Alicją Tysiąc, która w 2007 roku wygrała z Polską sprawę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka o zadośćuczynienie za uniemożliwienie przeprowadzenia zabiegu aborcji. Alicja Tysiąc nie mogła dokonać w Polsce legalnej aborcji, choć były ku temu przesłanki medyczne. Urodzenie trzeciego dziecka spowodowało, że prawie całkowicie straciła wzrok. Tysiąc, osoba z niepełnosprawnością, samodzielnie wychowała trójkę dzieci. W sądzie udało jej się wywalczyć 25 tys. euro zadośćuczynienia oraz 14 tys. euro na pokrycie kosztów sądowych.

Zobacz wideo Opublikowano wyrok TK w sprawie aborcji. Polki i Polacy w wielu miastach wyszli na ulicę

Maria Lipińska, Gazeta.pl: Jak ocenia pani wyrok Trybunału Konstytucyjnego, według którego aborcja ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu jest niezgodna z polską konstytucją?

Alicja Tysiąc: To jest nieludzkie rozwiązanie. Mnie się ten wyrok w głowie nie mieści. Kobiety będą przez to tracić zdrowie, a nawet życie. Cisną mi się na usta jedynie same słowa niecenzuralne. Mnie już odebrano zdrowie, teraz mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia kolejnych tysięcy Polek. Ale kobiety nigdy się nie podadzą i będą walczyć o swoje prawa! Mamy dużo siły.

Dotychczas, mimo obowiązywania tzw. kompromisu, Polska i tak miała restrykcyjne prawo aborcyjne.

Co z tego, że obowiązywał kompromis? Wcześniej były trzy przesłanki do aborcji, ale prawo nie było respektowane - czego najlepszym przykładem jest mój przypadek - więc w gruncie rzeczy ono nic nie znaczyło. Jestem za tym, żeby każda kobieta sama decydowała o swoim ciele i swoim życiu. To sprawa indywidualna, a nie sprawa państwa i rządzących.

W jaki sposób zmieni się polska rzeczywistość pod względem aborcji?

Już teraz istnieje podziemie aborcyjne, po tym wyroku to właśnie tam będzie wykonywana większość zabiegów. Lekarze, którzy nie będą chcieli ani nie będą mogli wykonywać aborcji publicznie, będą to robić prywatnie za duże pieniądze, tak jak było to w moim przypadku. 

Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta, będąc w ciąży i wiedząc, że płód jest zdeformowany, miała to dziecko urodzić, a później pochować. To jest ogromna trauma. Zrobiłabym wszystko, żeby taką ciążę usunąć. Jak w takim wypadku może wypowiadać się w imieniu wszystkich kobiet osoba, która rządzi. Przecież to jest jakaś kpina.

W 2000 roku za zabieg w podziemiu musiałabym zapłacić 5 tys. złotych. Wtedy to była dla mnie ogromna kwota, która była nierealna do zebrania. Na szczęście teraz istnieje wiele organizacji, które pomagają kobietom. Mamy Aborcyjny Dream Team, Aborcję Bez Granic, Ciocię Basię, Ciocię Czesię i wiele innych.

Czy bierze pani udział w protestach?

Uczestniczę w strajkach i będę uczestniczyć. Wszystkich zachęcam do tego, żeby brali w nich udział - żeby kobiety wywalczyły swoje prawa, które im się jak najbardziej należą. Te kobiety są pozostawione same sobie, więc musimy o nie walczyć. Cieszę się z tego, że Gazeta.pl ma w swoim logu pioruna podczas Strajku Kobiet.

***

Alicja Tysiąc od 20 lat walczy o swój wzrok, który niemal całkowicie straciła przez odmowę wykonania aborcji. "Nie prowadzę tej walki tylko dla siebie - walczę o prawo wszystkich kobiet w ciąży do ochrony zdrowia i życia. Powinnyśmy mieć prawo do podejmowania autonomicznych decyzji dotyczących naszych własnych ciał, by zdecydować, czy chcemy mieć dzieci, a jeśli tak, to kiedy i ile. Uważam, że państwo powinno zapewnić wszystkim obywatelom podstawowe poczucie bezpieczeństwa i godności. Bezpieczeństwa nie mam, a z godności zostałam obdarta!" - czytamy w opisie zbiórki Alicji Tysiąc na leczenie oczu.

Więcej o: