Wyrok Trybunału Konstytucyjnego już w październiku, a więc przed formalną publikacją, wywołał efekt mrożący i ogromny chaos informacyjny - mówią działaczki organizacji, które zajmują się edukacją w zakresie dostępnych metod aborcji, diagnostyki prenatalnej i z dostępu kobiet do przysługujących im praw reprodukcyjnych. Wspierają m.in. te osoby, którym w ostatnich miesiącach chciano odmówić (bez podstaw prawnych) wykonania przysługującego ustawowo zabiegu, czyli aborcji ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu. Jak informowała Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w całej Polsce tylko do grudnia było ponad 100 takich przypadków (jeszcze w październiku w Szpitalu Bielańskim wstrzymano zaplanowane już zabiegi, w sprawie interweniował RPO). Do końca stycznia - jak przekazała dyrektorka Federy w rozmowie z "GW" - było już około 200 takich przypadków.
"Po naszych interwencjach szpitale w większości zmieniły zdanie i wznowiły zabiegi" - podaje Federacja. W środę po południu Trybunał Konstytucyjny opublikował uzasadnienie wyroku ws. aborcji, a rząd zapowiada jego opublikowanie w Dzienniku Ustaw. Będzie to oznaczało wejście w życie zaostrzonych przepisów i wytrącenie konstytucjonalistom z ręki argumentu, zgodnie z którym szpital nie może odmawiać aborcji ze względu na ciężkie wady płodu, bo wyrok w tej sprawie nie został jeszcze opublikowany.
O to, co działo się bezpośrednio po ogłoszeniu wyroku TK w październiku, pytamy Justynę Wydrzyńską z organizacji Kobiety w Sieci, członkinię Aborcyjnego Dream Teamu, współprowadzącą infolinię Aborcji Bez Granic, dla osób szukających wsparcia i informacji na temat aborcji w Polsce (22 29 22 597). Z infolinią od ogłoszenia wyroku TK kontaktują się tysiące zaniepokojonych Polek. Dzwonią też ich partnerzy, przyjaciółki i przyjaciele, członkowie i członkinie rodzin.
Na naszej infolinii odbieramy blisko trzy razy więcej połączeń, niż przed ogłoszeniem wyroku. Wcześniej to było około 300-400 telefonów miesięcznie, potem był nagły wzrost. W grudniu miałyśmy tych telefonów 1078 w pierwszej połowie stycznia - 318. A bezpośrednio po ogłoszeniu wyroku, w listopadzie, telefonów było aż 2400.
Jest chaos informacyjny. Wiele osób przez zamieszanie wokół wyroku nie wie, jaka aborcja jest w Polsce zgodna z prawem - części osób wydaje się, że zabieg został w Polsce całkowicie zakazany, be względu na przesłanki. Nie wiedzą, że aborcja do 22. tygodnia ciąży jest legalna
- mówi w rozmowie z Gazeta.pl Justyna Wydrzyńska. I dodaje: - Ogłoszenie wyroku wywołało efekt mrożący, nawet jeśli formalnie nie wszedł on wtedy [po 22 października - red.] w życie. W kobietach jest dużo większy strach, jedną trzecią rozmowy na infolinii zajmuje nam uświadomienie dzwoniącej, że to nie jest tak, że w Polsce aborcja jest bezwzględnie zabroniona.
Mamy dużo telefonów od osób, które są podczas diagnostyki prenatalnej: one pytają, co mają zrobić, czy jest w ogóle sens się jeszcze diagnozować w Polsce, czy szukać placówek za granicą. Miałyśmy na przykład telefon od kobiety, która usłyszała ostatnio od lekarza w Gdańsku, że "ten Trybunał to już zakazał diagnostyki prenatalnej" i że taka diagnostyka jest zabroniona. Nie wiemy, co tym lekarzem kierowało, czy faktycznie nie wiedział, jaki jest stan prawny - bo niewiedza jest nie tylko wśród pacjentek, ale też wśród lekarzy
- dodaje działaczka.
Strajk kobiet - Bydgoszcz Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl