Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwrócił się do szefowej brytyjskiej komisji praw człowieka i niedyskryminacji Kishwer Falkner z prośbą o działania, które "pomogą w znalezieniu akceptowalnego dla stron rozwiązania" w sprawie Polaka w śpiączce. Zwrócił się również o opinię do Komisji Etyki Lekarskiej Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego.
Kwestia odstawienia nawodnienia i odżywiania budzi poważne kontrowersje wśród prawników, lekarzy i etyków. Niektórzy specjaliści, dopuszczając odstąpienie od daremnej terapii, wykluczają możliwość zaprzestania nawadniania i odżywiania. Postrzegają te interwencje jako część podstawowej opieki zdrowotnej, a nie jako leczenie, które można przerwać
- czytamy w komunikacie biura RPO.
Bezsporne jest, że decyzja o możliwości zaprzestania nawadniania i odżywiania oraz decyzja o możliwości przewiezienia obywatela do Polski powinny przede wszystkim służyć dobru pacjenta. Jednak zrozumienie pojęcia "najlepiej pojętego interesu pacjenta" jest uwarunkowane kulturowo, ideologicznie i religijnie
- dodaje biuro.
Według Adama Bodnara w przypadku Polaka należy rozważyć różnice w "regulacjach prawnych i postawach społecznych wobec podejścia do leczenia u schyłku życia w Polsce i Wielkiej Brytanii". Zdaniem RPO, "uwzględnienie szerszego kontekstu kulturowego pomogłoby w prawidłowym ustaleniu domniemanej woli pacjenta".
Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował w piątek o ubezwłasnowolnieniu Polaka w śpiączce znajdującego się w szpitalu w Plymouth w Wielkiej Brytanii - podał portal wPolityce.pl. W efekcie ma to umożliwić transport mężczyzny do Polski. Ministerstwo Spraw Zagranicznych wcześniej wszczęło procedurę wydania paszportu dyplomatycznego dla Polaka.
Polak, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii, 6 listopada zeszłego roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut. W wyniku tego - według angielskiego szpitala - doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie. Zgodzili się na to mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra i siostrzenica.
15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy uznał, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny "nie jest w jego najlepszym interesie" i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną tak, aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie była dwukrotnie odłączana - najpierw na dwa, następnie na pięć dni - ale później była znów podłączana w związku z wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia mężczyzny.
Rodzina złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ten skargę jednak odrzucił. To pozwala szpitalowi ponownie odłączyć podawanie mężczyźnie pożywienia i wody.