Sąd Rejonowy w Nowym Tomyślu skazał kobietę na rok i 10 miesięcy więzienia oraz 8-letni zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z zatrudnianiem pracowników. Dziś Sąd Okręgowy w Poznaniu ten zakaz podwyższył do 12 lat, a karę więzienia utrzymał.
Sędzia Jerzy Andrzejewski, uzasadniając wyrok, powiedział, że kobieta - choć mogła wezwać pomoc medyczną - nie zrobiła tego. Mężczyźnie, który miał drgawki, dała jedynie wodę i podłożyła poduszkę pod głowę.
Dla pełnomocniczki rodziny Wasyla adwokat Iryny Myzyny kara jest za niska, tym bardziej że sąd nie przyznał rodzinie żadnego odszkodowania. Jeszcze w 2019 roku, po tym, jak sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza", przy pomocy ówczesnego konsula honorowego Ukrainy Witolda Horowskiego zorganizowano zbiórkę, by wspomóc żonę i trójkę dzieci, które osierocił mężczyzna.
Sąd mógłby przyznać nawiązkę rodzinie zmarłego, gdyby Grażyna F. została skazana za nieumyślne spowodowanie śmierci mężczyzny, o co pierwotnie oskarżała ją prokuratura. Już Sąd Rejonowy uznał jednak, że kobieta jest winna tylko nieudzielenia pomocy.
Wyrok jest prawomocny. Obrońcy Grażyny F. nie wykluczają kasacji.
36-letni Wasyl Czornej spod Śniatynia na zachodzie Ukrainy dorabiał w zakładzie stolarskim w Jastrzębsku Starym w Wielkopolsce. Z ustaleń śledczych wynika, że 12 czerwca 2019 roku mężczyzna zasłabł i dostał drgawek. W zakładzie było wówczas bardzo gorąco, unosił się pył i opary farb i olejów. Właścicielka zakładu, 53-letnia Grażyna F., kiedy Czornej zasłabł, zabroniła pracownikom wezwać pogotowia - obawiała się bowiem konsekwencji zatrudniania Ukraińców na czarno. Zwłoki 36-latka F. wywiozła do lasu 125 kilometrów dalej.
Sekcja zwłok wykazała, że Wasyl zmarł z powodu niewydolności oddechowo-krążeniowej. Mimo przeprowadzenia dodatkowych badań nie udało się jednak ustalić, co było jej przyczyną.