Jak przypomina tvn24.pl, do wycieku danych z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury doszło w lutym ubiegłego roku. Portal podaje, że wciąż wielu sędziów wciąż otrzymuje pogróżki. Jedną z takich wiadomości wysłano w sylwestra. "Wróciłem z pudła. Zginiesz. Masz pod domem i autem bombę" - napisał autor wiadomości. Według informatora tvn24.pl, SMS-a otrzymali śledczy m.in. z Wrocławia i Katowic. - Moi przełożeni zbagatelizowali to zagrożenie. Usłyszeliśmy, że skoro wielu z nas otrzymało takie smsy, to nie stanowią one prawdziwego zagrożenia, ktoś chce jedynie nas nękać - stwierdza kolejny rozmówca portalu.
Sprawą gróźb zajęła się policja, ale funkcjonariusze nigdzie nie znaleźli ładunków wybuchowych.
Śledztwo ws. pogróżek prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie. - Nasze postępowanie dotyczy artykułu 107 ustawy o ochronie danych osobowych, który przewiduje do dwóch lat więzienia za nieuprawnione przetwarzanie danych osobowych, a także artykułu 190 Kodeksu karnego, czyli gróźb karalnych - mówi tvn24.pl Agnieszka Kępka, rzeczniczka lubelskiej prokuratury.
Dotychczas do prokuratury w tej sprawie zgłosiło się ponad 400 pokrzywdzonych.
Dane wyciekły w lutym 2020 roku. Do sieci trafiły m.in. imiona, nazwiska czy numery telefonów sędziów i prokuratorów. W kwietniu w tej sprawie zatrzymano Krzysztofa J., pracownika firmy zewnętrznej, obsługującej system informatyczny szkoły. Jak opisywała w komunikacie prokuratura, "w trakcie testowego migrowania danych szkoły na nowo utworzoną platformę utworzył katalog, do którego przeniósł dane osobowe pracowników wymiaru sprawiedliwości, zapisane w systemie informatycznym KSSiP".
Według śledczych zatrzymany Krzysztof J. następnie nadał stronie uprawnienia publiczne. Skutkowało to tym, że każda osoba mająca dostęp do internetu, mogła pobrać dane z katalogu z danymi osobami osób związanych z uczelnią. Pliki zawierające dane osobowe i kontaktowe, zostały udostępnione przez dotychczas nieustalone osoby i zamieszczone w innych serwisach internetowych.
Według jednego z prokuratorów, z którym rozmawiał tvn24.pl, sprawę wycieku "komplikuje drażliwy, polityczny kontekst". - Gdy doszło do wypływu danych, szefem szkoły była Małgorzata Manowska, obecnie prezes Sądu Najwyższego. A trudno nie rozpatrywać tutaj odpowiedzialności władz szkoły - mówi.
Manowska w maju została pierwszą prezeską Sądu Najwyższego.