Uroczystości upamiętniające Pawła Adamowicza rozpoczęły się o godz. 19:45 w pobliżu Katowni, czyli miejscu, gdzie dwa lata temu doszło do ataku na ówczesnego prezydenta Gdañska. Przy tablicy pamiątkowej obecna była rodzina samorządowca, a także władze miasta.
Jako pierwsza głos zabrała żona tragicznie zmarłego prezydenta Gdañska, Magdalena Adamowicz. - Dwa lata temu Gdańsk stracił prezydenta. Wielu z was straciło przyjaciela, sąsiada, szefa. Nasze córki straciły najwspanialszego na świecie ojca. Jestem żoną, której dwa lata temu zabrano miłość życia i najlepszego przyjaciela. Ale jestem też kobietą, której ta strata dodała siły i odwagi do tego, by to zło przekuć w dobro. Dla Gdańska i dla Polski - powiedziała Magdalena Adamowicz.
Druga rocznica śmierci Pawła Adamowicza Fot. Michał Ryniak / Agencja Wyborcza.pl
- Zło raz wyrządzone nie może się cofnąć. Ale musimy zrobić wszystko, by z tego zła i z tej tragedii odrobić lekcję. Lekcję, którą znamy z historii. Lekcję, która powtarza się przez dziesiątki lat. A której nie odrobiliśmy. Dlatego giną ludzie - bo nie mogą zrozumieć, że słowo może zabić - podkreśliła.
Jak mówiła, w 2019 r. roku to właśnie słowo "zabiło w Gdañsku". - Zabiło mojego męża, prezydenta i bardzo dobrego człowieka. Kilka dni temu słowo zabiło też na Kapitolu. Ale tam bardzo szybko oprzytomniano i zaczęto walczyć z nienawiścią. A u nas? U nas wciąż nie. Dlatego z Gdańska musi pójść silny sygnał, że nienawi¶æ nie może być orężem walki politycznej. Bo taka polityka, takie działanie, staje się narzędziem zbrodni. Dlatego dość już, wystarczy - zaapelowała Adamowicz.
Byłego prezydenta Gdańska wspominał również jego brat - Piotr Adamowicz: Podtrzymuję to, co mówiłem rok temu. Mimo że jest chłodno, uważam, że nadzieja zwycięży. Zwycięży nadzieja na dobro, solidarność, ciepło w naszym kraju i rodzinach zwycięży. Na Kapitolu nadzieja zwyciężyła, ponieważ chcieli tego ludzie. I tak też stanie się w naszym kraju - mówił.
- Do momentu, kiedy niezależny sąd nie wyda wyroku, moja żałoba nie zakończy się - dodał.
Piotr Adamowicz wspomniał też o apelu, którego sygnatariusze domagają się przyspieszenia procesu zabójcy byłego prezydenta Gdańska. Bo choć od zbrodni minęły już dwa lata, a prokuratura postawiła zarzuty zamachowcowi, do sądu wciąż nie wpłynął akt oskarżenia.
Hołd Adamowiczowi oddała też prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. - Minęły dwa lata, a mnie ta śmierć wciąż wydaje się nierealna. Od kilku dni obserwuję, jak media społecznościowe zalewa fala wspomnień. I dobrze. Smutek, żal, złość, wdzięczność - dobrze, że takie emocje ma każdy z nas. Dajmy sobie do nich pełne prawo - powiedziała.
- Kiedy myślę o tym, jak ja zareagowałam na wieść o zamachu, moją pierwszą myślą było: "Jest silny, duży. Był ciepło ubrany". Następnie długie godziny w szpitalu. Na przemian: nadzieja, złość, modlitwa. A później przyszła najgorsza wiadomość - wspominała, przywołując też "niekończące się tłumy gdańszczan przed Europejskim Centrum Solidarności", którzy dwa lata temu, "chcieli pożegnać się ze swoim prezydentem".
- Prezydent Adamowicz marzył o otwartym i szczodrym Gdańsku, w którym jest miejsce dla każdego. Dziś stojąc tu, w miejscu, gdzie dwa lata temu wypowiedział ostatnie słowa, brzmią one teraz szczególnie. Solidarność, wolność, praworządność, demokracja, prawa człowieka, tolerancja, uśmiech i życzliwość. Miłość do Polski i miłość do Gdańska. To były twoje dewizy, prezydencie. Pawle - mówiła Dulkiewicz.
Do ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza doszło 13 stycznia 2019 r. podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który dobywał się na Targu Węglowym. Samorządowiec został pchnięty nożem przez 27-letniego Stefana W. Prezydent miasta zmarł następnego dnia.