Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w poniedziałkowy poranek w sklepie z armaturą sanitarną w Jelczu-Laskowicach. Andrzej K. przyszedł wówczas do sklepu swojego syna i na oczach klientów strzelił mu w głowę. 37-latek zmarł na miejscu.
We wtorek przeprowadzono sekcję zwłok, która tylko potwierdziła, że bezpośrednią przyczyną śmierci 37-latka była rana postrzałowa głowy. Dzięki niej zdołano również ustalić, że strzał oddano z broni czarnoprochowej, na którą nie trzeba mieć pozwolenia.
Tuż po zabiciu swojego syna, Andrzej K. dokonał samookaleczenia, wskutek czego konieczne było udzielenie mu pomocy. We wtorek jego stan się pogorszył, jednak prawdopodobnie nie z powodu zadanych sobie obrażeń - podaje Onet.
Z uwagi na stan zdrowia Andrzeja K. śledczy nie mogli go przesłuchać i postawić mu zarzutu zabójstwa. Na ten moment przebywa on w jednym z wrocławskich szpitali, gdzie udzielana jest mu niezbędna pomoc medyczna. - Na ten moment nie można z nim wykonać żadnych czynności procesowych - powiedział w rozmowie z Onetem prok. Radosław Żarkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Śledczy zdołali z kolei ustalić, że Andrzej K. pod koniec 2019 roku groził już swojemu synowi śmiercią. W lutym 2020 roku prokuratura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia. Od kilku miesięcy w tej sprawie toczył się proces, natomiast kolejna rozprawa miała się odbyć 20 stycznia.