Polska - wraz z innymi krajami UE - podpisała umowę, w ramach której Polska zakontraktowała 60 mln dawek szczepionki na COVID-19 od różnych producentów - ma to posłużyć do zaszczepienia 30 milionów Polaków (do końca marca - 3 miliony). W ostatnich dniach w mediach zaczęły pojawiać się komentarze ze strony rządzących, że szpitale przeprowadzają akcję szczepień zbyt wolno. - Jesteśmy gotowi do szczepień siedem dni w tygodniu, w tym samym tempie, potrzebujemy tylko partnerów w szpitalach (...) Nie wszystkie placówki chcą szczepić w weekend, to rzeczywiście jest coś, nad czym warto pracować - stwierdził we wtorek wicerzecznik PiS, Radosław Fogiel. Szef KPRM Michał Dworczyk także podkreślał, że "liczba szczepień w weekend zależy od organizacji pracy szpitali węzłowych". - Mimo propozycji dostaw szczepionki ze strony Agencji Rezerw Materiałowych, niewiele placówek zdecydowało się szczepić w soboty i w niedziele - mówił.
Obaj odnosili się do zarzutów, że szczepienia są przeprowadzane w ślimaczym tempie, a rząd nie skorzystał ze wszystkich możliwości, by akcję przyspieszyć (np. nie zaangażowano do niej wojska). W niektórych szpitalach jest też problem z "domawianiem" szczepionek na czas. Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska stwierdziła wprost: w stolicy w weekend liczba podanych szczepionek wyniosła "okrągłe zero", bo po rozdysponowaniu w poniedziałek zabrakło ich w szpitalach już we wtorek. Eksperci alarmują, że dotychczasowe tempo nie pozwolić na zaszczepienie wszystkich potrzebujących przed kolejnym "momentem próby", czyli trzecią falą epidemii
Jak widzą to lekarze, którzy przebieg akcji szczepień obserwują od kulis? Pytamy o to doktora Tomasza Karaudę ze Szpitala Uniwersyteckiego w Łodzi, który na co dzień pracuje na oddziale chorób płuc.
U nas w szpitalu mamy szczepionki i już teraz moglibyśmy szczepić osoby z grupy pierwszej. Ale jak mamy to robić jeszcze bardziej efektywnie, jeśli nie stworzono nam do tego warunków? Rząd mówił o otwarciu sześciu tysięcy punktów w całej Polsce, w których mogą odbywać się szczepienia, ale one jeszcze nie zaczęły działać, a szczepieniami nadal zajmują się tylko szpitale węzłowe [jest ich 509 w całej Polsce - red.]. Na co czekamy, dlaczego to nie zostało przygotowane wcześniej?
- pyta, odnosząc się do punktów szczepień, których otwarcie rząd planował na "drugą połowę stycznia".
- Zrzuca się winę na lekarzy za wolne przeprowadzanie akcji szczepień, a to nie po naszej stronie są zaniedbania organizacyjne. Zobaczmy, jak się spieszy ze szczepieniami Wielka Brytania, zobaczmy, jak Niemcy przerabiają na potrzeby akcji szczepień całe hale [utworzono tam ponad 400 punktów szczepień, za lokalizację posłużyły m.in. nieczynne lotniska Tegel i Tempelhof w Berlinie oraz hala targowa w Hamburgu - red.]. Tam się ustawia armia wolontariuszy gotowych do pomocy przy szczepieniach, a u nas nie zaangażowano do tego wszystkich możliwych środków. Jest ogromny kontrast pomiędzy tym, jak to wygląda w Polsce, a jak w innych krajach - wskazuje w rozmowie z Gazeta.pl.
My również powinnyśmy się spieszyć przed trzecią falą. W tym momencie mamy w niektórych szpitalach wolne szczepionki, moglibyśmy tam już teraz zacząć szczepienia grupy pierwszej, czyli np. osób starszych, ale nie mamy jak. Trzeba czekać do 15 stycznia [wtedy ruszają zapisy na szczepienia dla osób po 80 roku życia - red.], choć te szczepionki już teraz są
Chęci są ogromne, to jest kwestia wyłącznie organizacyjna, żeby przygotować infrastrukturę do szczepień. My, lekarze, będziemy szczepić w tak szybkim tempie, jak to tylko możliwe. To po stronie rządu jest kwestia przygotowania warunków do akcji szczepień w taki sposób, żeby przebiegła sprawnie i w ogóle była możliwa na szeroką skalę
- mówi dr Karauda.
Jak dodaje, jeśli tempo z pierwszych tygodni podawania szczepień zostałoby utrzymane, to cała akcja potrwałaby zdecydowanie zbyt długo, a zaszczepienie wszystkich Polaków "zajęłoby cztery do pięciu lat".
Rząd zapowiada, że pełna wydolność systemu nie została jeszcze osiągnięta - dotychczas szczepiono ok. 20 tys. osób dziennie - we wtorek 12 stycznia liczba zaszczepionych po raz pierwszy przekroczyła 50 tysięcy (łącznie zaszczepionych jest już 257 tys. osób).
Rzecznik rządu Piotr Müller we wtorkowej rozmowie z Polskim Radiem przyznał, że planowane na drugą połowę stycznia uruchomienie 6 tys. punktów szczepień w całym kraju będzie "ogromnym wyzwaniem logistycznym". - Do każdego z tych punktów będzie trzeba dostarczyć określoną liczbę szczepionek, na początku nie będzie ich dużo, w niektórych punktach to będzie kilkadziesiąt szczepionek dziennie, bo dostawy trzeba równo podzielić na te punkty - przyznał.
W Polsce trwają szczepienia przeciwko koronawirusowi. Eksperci podkreślają, że szczepionka jest jedynym sposobem na to, by skutecznie pokonać pandemię, a także uchronić życie i zdrowie swoje oraz swoich najbliższych. W poniższych tekstach przeczytasz o tym, jak powstają szczepionki i dlaczego warto się szczepić.