W Porannej Rozmowie Gazeta.pl zamieszki w USA komentowała amerykanistka z Uniwersytetu Szczecińskiego, doktor Renata Nowaczewska. Jak wskazywała, oprócz Donalda Trumpa, za sytuację odpowiada także wiele innych osób, które przez lata go wspierały.
Przez ostatnie dwa miesiące szczególnie można powiedzieć, że [Trump] zwodził swoich wyborców nieustającymi kłamstwami na temat tego, jak wyglądały wyniki wyborów. (...) Natomiast nie tylko Donald Trump jest temu winny. Jest cała masa współwinnych. Czyli właściwie większość Partii Republikańskiej w Kongresie, już o jego gabinecie, doradcach, o współpracownikach nie wspomnę. Ale tutaj przede wszystkim Kongres ma konstytucyjną rolę, aby równoważyć prezydenta i wskazywać jakieś uchybienia lub naprawiać je. A tutaj ewidentnie Partia Republikańska w Kongresie zdawała się chcieć odcinać kupony od wielkiej popularności tego prezydenta
- wskazywała dr Nowaczewska.
Zapytana o reakcję Andrzeja Dudy, który w odpowiedzi na wydarzenia w Waszyngtonie stwierdził, że to "wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych", a "Polska wierzy w siłę amerykańskiej demokracji", stwierdziła:
Reakcja jest zupełnie niewłaściwa. Ale o tym już mówiliśmy, że po prostu ta prezydentura, czy może reakcje polskiego rządu, a przede wszystkim prezydenta Andrzeja Dudy po wygranej Joe Bidena, że to wszystko nie w tym czasie, nie na miejscu, niedyplomatycznie. Brak jest doświadczonych osób w ekipie rządu czy prezydenta Andrzeja Dudy, żeby po prostu wskazać, jak należy zachować się w świecie dyplomacji właściwie, jak balansować. I po prostu nie zamykać pewnych drzwi, bo nie wiadomo kto za chwilę będzie siedział w Białym Domu.
- Jaka będzie cena dla Ameryki? Widać już reakcje propagandowych kanałów rosyjskich. Pewnie wszędzie na świecie tam, gdzie nie lubi się Ameryki i demokracji, strzelają korki od szampanów? - dopytywał prowadzący rozmowę Łukasz Kijek.
Absolutnie, zacierają ręce i cieszą się niezwykle. No bo Ameryka straciła to, co miała przez przynajmniej te kilkadziesiąt lat od drugiej wojny światowej. A właściwie od czasów Woodrowa Wilsona, czyli to prawo wskazywania właściwej drogi ku demokracji, ku wolności, ku swobodom obywatelskim, ku równości
- odparła ekspertka.