Zgodnie z Narodowym Programem Szczepień szczepienia grupy zero (pracowników medycznych oraz rodziców wcześniaków, którzy zostali do niej włączeni od poniedziałku) mają objąć łącznie około 1 miliona osób. Kolejna w kolejce do szczepień ma być grupa pierwsza - najbardziej zagrożeni zakażeniem i groźnymi powikłaniami COVID-19 seniorzy, pensjonariusze DPS, służby mundurowe oraz nauczyciele (według kolejności: najpierw osoby starsze, potem grupy zawodowe). Jak wylicza "Dziennik Gazeta Prawna", szczepionek jest jednak jak na lekarstwo" - grupa pierwsza liczy bowiem 10 milionów osób, a do końca I kwartału Polska dostanie szczepionki tylko dla 2,9 miliona.
Oznacza to, że początkowo szczepionek może nie wystarczyć na zaszczepienie w najbliższych miesiącach nawet tych osób, które są najbardziej zagrożone zakażeniem - czyli wszystkich seniorów. Pierwszeństwo do szczepień będą mieli ci najstarsi, od 70. lub 75. roku życia - a to już jest 4,5 miliona osób do zaszczepienia. "Nawet jeżeli nie zgłoszą się wszyscy, to i tak seniorzy po sześćdziesiątce oraz nauczyciele przesuną się na dalszy plan" - podaje "Dziennik Gazeta Prawna", wskazując, że nie ma nawet większych szans, by pedagodzy dostali szczepionkę przed końcem roku szkolnego.
Podobny problem jest też w innych krajach europejskich, a powodem jest, zdaniem krytyków Komisji Europejskiej, brak wystarczającej liczby umów zawartych na poziomie unijnym. Jak informuje "DGP", KE miała nie zamówić wystarczającej liczby dawek od koncernu Pfizer-BioNTech - z nieoficjalnych informacji wynika, że unijni przedstawiciele zgodzili się tylko na zakup tylko 300 mln z 500 mln oferowanych przez BioNTech dawek, bo części krajów nie podobało się, że niemiecka firma dostanie dużo większe zamówienie niż francuski producent Sanofi (szczepionka Sanofi ma być jednak gotowa dopiero pod koniec 2021 roku). Komisja Europejska odpiera zarzuty i wskazuje, że problemem nie jest brak wystarczającej liczby zamówionych dawek, a ograniczone możliwości producentów w kwestii produkowania szczepionki.