Prof. Waldemar Paruch, były szef Centrum Analiz Strategicznych, zaznaczył w programie "Graffiti" na antenie Polsat News, że forma prawna sylwestrowych ograniczeń powinna być "głębiej przemyślana i od samego początku komunikowana". Paruch podkreślił jednocześnie, że w kwestii tego, co będzie się dziać w noc sylwestrową należy "zaufać policjantom". - Założenie jest jedno, maksymalnie ograniczyć mobilność społeczną - powiedział.
Według prof. Waldemara Parucha przy ogłaszaniu obostrzeń dotyczących przemieszczania się w noc sylwestrową doszło do "niekonsekwencji", które jednak "nie zmieniają faktu, że one (obostrzenia - red.) obowiązują". Dodał, że na pytanie, czy ograniczenie przemieszczania się w sylwestra to apel, czy nakaz odpowiedział minister Paweł Szefernaker, który podkreślił, że obostrzenia obowiązują, ale decyzje dotyczące ewentualnych kar pieniężnych podejmują policjanci.
- Popatrzmy, co dzieje się w Unii Europejskiej, na Włochy, Niemcy, Francję, Hiszpanię. Oczywiście tam jest inna podstawa prawna. Rozwiązanie, które przyjęto w Polsce, czyli niewprowadzania stanu wyjątkowego wykorzystując rozwiązania prawne przyjęte jeszcze przez koalicję PO-PSL są dobrą podstawą prawną. Z jednego prostego powodu. Ustawa o stanie wyjątkowym pociągałaby za sobą - jak twierdzi większość prawników i ekonomistów - bardzo duże konsekwencje dla budżetu państwa i całości życia społecznego - zaznaczył.
Według prof. Waldemara Parucha zakaz przemieszczania się dzieci i młodzieży do lat 16. w godzinach 8:00-16:00 bez dorosłego opiekuna powinien być rozszerzony na wszystkie godziny doby. - Celem nadrzędnym jest zablokowanie mobilności społecznej (...) Tu chodzi o to, żeby tych młodych ludzi nie było na ulicach - powiedział.
Prof. Paruch zaznaczył, że w bardzo wielu krajach europejskich i Stanach Zjednoczonych samodzielnie wędrowanie młodych ludzi po ulicach jest "zjawiskiem niewystępującym", a w przypadku złamania tej reguły rodziców często czekają "bardzo dotkliwe konsekwencje". - Gdy mający 12 lat podopieczny mojej przyjaciółki pracującej w Kanadzie wyszedł poza teren posesji, od razu pojawiła się policja i upomniała rodziców, że dziecko nie powinno przebywać poza posesją bez osób dorosłych, mimo że nie był to ani stan epidemii, ani stan wyjątkowy - podkreślił.