Po wielu demonstracjach Strajku Kobiet w 21 sprawach dotyczących działań policji na marszach wszczęto czynności wyjaśniające. Sześć spraw to postępowania dyscyplinarne, jedno z nich zakończyło się odstąpieniem od ukarania - informuje TVN24. Sprawy wobec policjantów są prowadzone przez Biuro Kontroli Komendy Głównej Policji.
Od 22 października nie ustają protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Na ulicach polskich miast i miasteczek przez wiele tygodni mogliśmy obserwować protesty przeciwników zaostrzania prawa aborcyjnego. Osoby, które brały udział w protestach były wielokrotnie legitymowane i wyciągane z demonstracji przez funkcjonariuszy. Wiele interwencji policji podczas Strajku Kobiet budzi wątpliwości. Najwięcej zastrzeżeń budzi fakt używania siły wobec uczestników marszów.
Takie samo aroganckie zachowanie władzy i policji pamiętam ze stanu wojennego
- mówiła o zachowaniu policji prof. Płatek w rozmowie z Gazeta.pl.
Działaczka warszawskiego Strajku Kobiet Bożena Przyłuska, po demonstracji 28 listopada z okazji 102. rocznicy wywalczenia praw wyborczych przez kobiety w Polsce, poinformowała, że jej mąż został ranny.
Mój mąż ma połamane kości obu rąk. Uciekaliśmy przed szarżą 'policji'. Umieram ze strachu przed tymi bandziorami, którzy noszą policyjne mundury. Nie ma już w Warszawie policji
- napisała Bożena Przyłuska na Twitterze.
Do podobnej sytuacji doszło 10 grudnia podczas demonstracji w Warszawie. 19-letniej uczestniczce protestu policjant podczas zatrzymania wykręcił lewą rękę z taką siłą, że kość uległa złamaniu.
Z kolei, podczas protestu 28 listopada pod ministerstwem edukacji, członkinie stowarzyszenia Polskie Babcie zostały zatrzymane przez policję. Wystawiono im. mandaty, których przyjęcia odmówiły.
W ostatnich dniach coś się zmieniło. Gdy szłyśmy na demonstrację pod ministerstwo edukacji, dopadło nas 30 policjantów, byłyśmy we cztery. Zrobiło się granatowo od mundurów. Zaczęli nas spisywać i straszyć. Pytałyśmy, dlaczego to robią, o co właściwie chodzi. Powiedzieli nam, że domniemują, iż idziemy na nielegalną demonstrację. Już samo to, że szłyśmy, było dla nich karygodne
- mówiła pani Iwona ze stowarzyszenia Polskie Babcie.