Sprawę opisuje Onet. Jak czytamy, śledztwa nie będzie, bo według prokuratury istniały podstawy do zastosowania siły fizycznej wobec pana Michała, który miał zachowywać się agresywnie i nie wykonywać poleceń funkcjonariuszy. Zdaniem prokuratury policjanci nie przekroczyli uprawnień.
Do zdarzenia doszło 27 października. Jak opowiadał portalowi pan Michał, podczas protestu na Placu Trzech Krzyży został uderzony w twarz przez działacza ONR. Policja miała nie reagować. Parę godzin później wraz z innymi protestującymi skierował agresję słowną w stronę funkcjonariuszy, podkreślał brak działania mundurowych wobec kontrmanifestantów. Kiedy policja wzywała do rozproszenia się tłumu, doszło do zatrzymania pana Michała. Jak opowiada, został dotkliwie pobity w radiowozie i potem na komisariacie.
- Pytali: "Jesteś taki, ku.., twardy? Chcesz iść na solo?” i śmiali się, że nie jest w stanie się z nimi zmierzyć. - Z reguły nie jestem aż tak konfrontacyjny, ale na te słowa opowiedziałem: "no to się kur... zatrzymajmy, rozkujcie mnie!”. Zaczęło się kopanie - opowiadał. - Leżałem na ziemi. Wykręcili mi ręce, choć ciągle miałem założone kajdanki. Usiedli na mnie i zaczęli dociskać do ziemi. Dusili bocznym chwytem za krtań. Krzyczeli: „jesteś kur… zerem, poddajesz się?”. Jak wchodziliśmy do suki, to widzieli, że kuleję, że mam problemy z kolanem. Zaczęli mi to kolano wyginać. To taki ból, po którym jest poczucie utraty przytomności. Zacząłem błagać, żeby przestali. Krzyczałem, że się poddaję. Zmusili do poniżającego wyznania: „tak, jestem grzeczny”. Podsumowali: „a taki byłeś twardy w gębie” - mówił.
Mężczyzna przekonuje w Onecie, że jego obrażenia nie powstały wskutek użycia środków przymusu bezpośredniego w momencie zatrzymania, a gdy był przewożony radiowozem. Zwraca uwagę, że jeśli według policji on był agresywny, powinna pokazać monitoringu. Zauważa też, że w takiej sytuacji mógł zostać umieszczone w klatce do przewozu zatrzymanych.
Dr Hanna Machińska, zastępczyni rzecznika praw obywatelskich, uważa, że policjanci powinni zastosować jak najmniej dotkliwe środki. Podkreśla, że nie mieli prawa go pobić. - Dla mnie tłumaczenie tej sytuacji faktem, iż rzekomo zatrzymany był agresywny i nie stosował się do poleceń, jest niewyobrażalne. Bo wyobraźmy sobie człowieka, który jest w radiowozie policyjnym, razem z policjantami. Wystarczy zastosować kajdanki. Nie jest możliwe, by do tak poważnych obrażeń doszło wskutek działań zatrzymanego! Wręcz przeciwnie, to ten mężczyzna stał się ofiarą. Nie pobił się sam! - powiedziała Onetowi.