Policjanci mieli go dotkliwie pobić w radiowozie. Prokuratura: Istniały podstawy, by zastosować siłę

Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa ws. brutalnej interwencji policji, do której miało dojść po jednym protestów w październiku. Twierdzi, że to uczestnik strajku zachowywał się agresywnie. Z relacji mężczyzny wynika, że funkcjonariusze wyzywali go i bili w radiowozie.

Sprawę opisuje Onet. Jak czytamy, śledztwa nie będzie, bo według prokuratury istniały podstawy do zastosowania siły fizycznej wobec pana Michała, który miał zachowywać się agresywnie i nie wykonywać poleceń funkcjonariuszy. Zdaniem prokuratury policjanci nie przekroczyli uprawnień.

Pobili go w radiowozie po Strajku Kobiet. Jest interwencja RPOPobili go w radiowozie po Strajku Kobiet. Jest interwencja RPO

Pobicie po Strajku Kobiet. "Zaczęło się kopanie"

Do zdarzenia doszło 27 października. Jak opowiadał portalowi pan Michał, podczas protestu na Placu Trzech Krzyży został uderzony w twarz przez działacza ONR. Policja miała nie reagować. Parę godzin później wraz z innymi protestującymi skierował agresję słowną w stronę funkcjonariuszy, podkreślał brak działania mundurowych wobec kontrmanifestantów. Kiedy policja wzywała do rozproszenia się tłumu, doszło do zatrzymania pana Michała. Jak opowiada, został dotkliwie pobity w radiowozie i potem na komisariacie.

Zobacz wideo Strajk Kobiet. Kordony policji chroniły willę Kaczyńskiego

- Pytali: "Jesteś taki, ku.., twardy? Chcesz iść na solo?” i śmiali się, że nie jest w stanie się z nimi zmierzyć. - Z reguły nie jestem aż tak konfrontacyjny, ale na te słowa opowiedziałem: "no to się kur... zatrzymajmy, rozkujcie mnie!”. Zaczęło się kopanie - opowiadał. - Leżałem na ziemi. Wykręcili mi ręce, choć ciągle miałem założone kajdanki. Usiedli na mnie i zaczęli dociskać do ziemi. Dusili bocznym chwytem za krtań. Krzyczeli: „jesteś kur… zerem, poddajesz się?”. Jak wchodziliśmy do suki, to widzieli, że kuleję, że mam problemy z kolanem. Zaczęli mi to kolano wyginać. To taki ból, po którym jest poczucie utraty przytomności. Zacząłem błagać, żeby przestali. Krzyczałem, że się poddaję. Zmusili do poniżającego wyznania: „tak, jestem grzeczny”. Podsumowali: „a taki byłeś twardy w gębie” - mówił.

"Tłumaczenie niewyobrażalne"

Mężczyzna przekonuje w Onecie, że jego obrażenia nie powstały wskutek użycia środków przymusu bezpośredniego w momencie zatrzymania, a gdy był przewożony radiowozem. Zwraca uwagę, że jeśli według policji on był agresywny, powinna pokazać monitoringu. Zauważa też, że w takiej sytuacji mógł zostać umieszczone w klatce do przewozu zatrzymanych. 

Dr Hanna Machińska, zastępczyni rzecznika praw obywatelskich, uważa, że policjanci powinni zastosować jak najmniej dotkliwe środki. Podkreśla, że nie mieli prawa go pobić. - Dla mnie tłumaczenie tej sytuacji faktem, iż rzekomo zatrzymany był agresywny i nie stosował się do poleceń, jest niewyobrażalne. Bo wyobraźmy sobie człowieka, który jest w radiowozie policyjnym, razem z policjantami. Wystarczy zastosować kajdanki. Nie jest możliwe, by do tak poważnych obrażeń doszło wskutek działań zatrzymanego! Wręcz przeciwnie, to ten mężczyzna stał się ofiarą. Nie pobił się sam! - powiedziała Onetowi.

Więcej o: