Jak podaje tvn24.pl, pies Gary trafił do schroniska w Puławach w województwie lubelskim w 2016 roku, po latach życia na ulicy. Pies niedowidział i niedosłyszał, dlatego trudno było znaleźć dla niego nowych opiekunów. Za sprawą Stowarzyszenia Paka dla Zwierzaka, Gary trafił do domu tymczasowego w Gdyni.
Gary spędził w Gdyni trzy tygodnie i bardzo żył się z rodziną, która stworzyła mu dom tymczasowy. Wtedy jednak udało się znaleźć mu dom stały, który zaoferował starszy mężczyzna z Żukowa. Gary trafił do nowego domu, ale dzień później, gdy z nowym właścicielem wsiadał do samochodu, pies uwolnił się z obroży i uciekł.
Przez wiele dni psa szukało kilkadziesiąt osób, jednak w okolicy nie było po nim żadnego śladu. W poszukiwania zaangażowała się także rodzina z Gdyni. Po trzech tygodniach dotarła do nich wiadomość, że w okolicach miasta widziano psa podobnego do Gary'ego.
10-letnia Hania, córka pary, która dała psu dom tymczasowy, postanowiła razem z koleżankami poszukać zwierzęcia. Dziewczynkom udało się znaleźć pieska w lesie, gdzie spał w norze nieopodal dawnego domu. Gary wrócił więc do rodziny z Gdyni już na stałe.
- Szedł prawie 30 kilometrów w mrozie przez pięć dni, aby wrócić do domu. Gary sam sobie wybrał rodzinę i szanujemy jego decyzję. Chłopak nie jest już do adopcji, bo zostaje na zawsze u swoich tymczasowych opiekunów. Pan, który go adoptował, też rozumie sytuację i będziemy dla niego szukać nowego przyjaciela - powiedziała w rozmowie z portalem prezes Stowarzyszenia Paka dla Zwierzaka Marta Słodnik.
- Kiedy pies przemierzy samochodem tak długi dystans, jak 30-40 kilometrów, a na dodatek słabo widzi i słyszy, a wróci śladem, zapamiętując jakieś punkty, to jest niesamowite dla mnie, nie potrafię w żaden racjonalny sposób tego wytłumaczyć. Niemniej jest to związane z umiejętnościami poznawczymi - dodaje psi behawiorysta Piotr Wojtków.