Z najnowszych ustaleń wynika, że organizator orgii dla homoseksualnych mężczyzn w Brukseli, który po nagłośnieniu sprawy mówił, że na tajnych seks-party bywają u niego m.in. politycy Prawa i Sprawiedliwości, to poszukiwany od lat mieszkaniec Wadowic. Dziennikarze Onetu wcześniej przeprowadzili wywiad z mężczyzną - posługiwał się on w nim nazwiskiem David Manzheley. 36-latek opowiadał w nim m.in. o kulisach "przyłapania" u niego na imprezie Józsefa Szájera, który słynie z homofobicznych wypowiedzi. Polityka zatrzymała policja, bo orgia została uznana za nielegalne zgromadzenie (w Brukseli podobnie jak w Polsce obowiązują obostrzenia związane z pandemią koronawirusa), a w jego plecaku znaleziono narkotyki.
"Gazeta Wyborcza" i Onet potwierdziły doniesienia, że David Manzheley jest poszukiwanym przez policję mieszkańcem Wadowic. Mężczyzna został skazany w 2008 roku na czternaście miesięcy więzienia za oszustwa, ale wyroku nigdy nie odbył. Od 2009 roku ukrywa się poza granicami Polski, a w 2013 roku wydano za nim europejski list gończy. Jego dane wraz ze zdjęciem i danymi znajdują się na oficjalnej stronie policji w dziale "poszukiwani".
Dziś ze strony belgijskiej uzyskaliśmy potwierdzenie, że poszukiwany Dawid Manzheley faktycznie jeszcze kilka dni temu był na terenie Belgii
- powiedział "Wyborczej" Sebastian Gleń, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.
Z ustaleń śledczych wynika, że działania Manzheleya polegały na fałszowaniu swojej tożsamości i wyłudzaniu pieniędzy od ofiar. Mężczyzna miał m.in. podawać się za prawnika, a za oferowaną usługę prawniczą wyłudzić od jednego ze swoich niedoszłych klientów 2,5 tysiąca złotych.
To niejedyne oszustwo zmiany tożsamości, jakiego dopuścił się Manzheley. Nasi rozmówcy wskazują, że w licznych sprawach sądowych, jakie wytoczył w Polsce, przedstawia się jako absolwent prawa na uniwersytecie w Tel Awiwie
- opisuje "GW", powołując się na słowa bliskiej mężczyźnie osoby, która wskazuje, że niemożliwym jest by był on absolwentem prawa, bo nie zdał nawet matury. 36-latek jest też ścigany przez komorników.
Onet - zamieszczając wcześniej relację Manzheleya - zaznaczył: "Nie jesteśmy w stanie zweryfikować twierdzeń Davida Manzheleya. Publikujemy jego wypowiedzi z zastrzeżeniem, że jest to jego wersja wydarzeń". Sam mężczyzna w rozmowie z portalem zaprzecza zarzutom i wersji policji, twierdząc, że w Polsce był tylko dwa razy - w 2011 i 2013 r., gdy odwiedzał swoich znajomych w Konstancinie.