Sceny niczym z filmu "Szybcy i Wściekli" zdarzyły się w poniedziałkowe popołudnie. Funkcjonariusze pełniący nadzór nad ruchem drogowym w Kosowie Lackim w pewnym momencie zauważyli kierowcę, który podczas jazdy rozmawiał przez telefon ze słuchawką przy uchu - opisuje mazowiecka Policja.
Funkcjonariuszom udało się dogonić kierowcę, następnie włączyli sygnał świetlny, chcąc w ten sposób zmusić kierowcę do zjechania na pobocze. Ten jednak postanowił wcielić w życie inny plan. Widząc policjantów, kierujący nagle przyspieszył.
Mundurowi ruszyli w pościg za kierowcą i zajechali mu drogę. Siedzący na miejscu pasażera policjant wysiadł z auta, aby zatrzymać uciekającego. Ten jednak ponownie postawił na swoim i zaczął cofać, po czym ruszył w kierunku funkcjonariusza, próbując go przejechać. Chwilę później uderzył w radiowóz i odjechał.
Po zderzeniu ucieczka kierowcy była utrudniona - jego pojazd stracił jedną z opon, ale i to nie przeszkodziło mu w dalszej jeździe z prędkością blisko 100 kilometrów na godzinę. Jadąc pojazdem w tak złym stanie, kierujący poważnie zagrażał innym uczestnikom ruchu.
Uciekiniera zatrzymał dopiero samochód ciężarowy, który zajechał mu drogę. Kierowca postanowił więc uciekać pieszo, jednak kierowca tira i policjanci zdołali go złapać. Przeprowadzone badanie alkomatem wykazało, że 28-latek miał dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Co więcej, mężczyzna miał zakaz prowadzenia pojazdów na okres ośmiu lat za jazdę "na podwójnym gazie" i ucieczki przed policją.
Samochód, który posłużył mężczyźnie do ucieczki, został przez niego zakupiony kilka dni wcześniej. Pojazd nie posiadał ważnego ubezpieczenia ani przeglądu technicznego. Samo niezatrzymanie się na wezwanie patrolu mogłoby skutkować 5 latami więzienia, jednak reszta jego wybryków może sprawić, że ostateczna kara w jego przypadku może być wyższa.