Jak podaje Onet, sprawa ma dotyczyć wydarzeń z 26 października - wtedy na ulice Częstochowy wyszedł kilkutysięczny tłum protestujących przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego, który zakazuje aborcji z przesłanek embriopatologicznych. Przed klasztorem na Jasnej Górze doszło do przepychanek, a policja musiała użyć gazu. Funkcjonariusze oddzielali też protestujących od "obrońców Jasnej Góry".
W grupie "obrońców" znalazł się wtedy brat radnego Piotra Wrony, Jacek, który jest byłym oficerem CBŚ, specjalistą kryminologii przestępczości narkotykowej i komentatorem TVP Info. Dzień po proteście w Częstochowie, radny Wrona złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez wiceprzewodniczącą rady Jolantę Urbańską. Kobieta miała chwalić się w mediach społecznościowych, że organizowała protest. Oskarżył ją o naruszenie nietykalności policjanta. "Osobiście nie widziałem, ale widziałem filmiki" - cytuje radnego "Wyborcza".
Po takim działaniu radny otrzymał wiele nieprzyjemnych wiadomości. - Nie jestem donosicielem. Zrobiłem to, co każdy funkcjonariusz publiczny i każdy obywatel powinien zrobić. Prokuratura powinna przyjrzeć się każdemu, kto zwołuje kilka tysięcy osób w czasie pandemii - twierdzi Piotr Wrona.
W odpowiedzi kolejny post umieścił brat radnego, który napisał: "W imieniu mojego brata Piotra Wrony, proszę o przesyłanie (anonim) informacji o pracownikach instytucji państwowych oraz samorządowych, nauczycielach i innych, którzy aktywnie uczestniczyli w manifestacjach tzw. Strajku Kobiet w Częstochowie!". Post usunięto już ze strony, a sam radny Piotr Wrona twierdzi, że był to happening i odpowiedź na hejt, jaki go spotkał. Post miał wywołać dyskusję, a sam polityk uważa temat za zakończony.
Radny z ramienia SLD Sebastian Trzeszkowski uważa jednak, że nie są to pierwsze kontrowersyjne wpisy, jakie pojawiają się ze strony Piotra Wrony czy jego brata. - Kiedy jeden z radnych kieruje apele o łapanki mieszkańców, to coś jest absolutnie nie tak, jak być powinno - dodaje polityk.
O "obronie Jasnej Góry" pisał również "Dziennik Zachodni". Jeszcze na początku listopada informowano, że przed klasztorem co wieczór czuwa grupa nawet kilkudziesięciu osób, które chcą strzec to miejsce przed "możliwymi prowokacjami i incydentami". Wśród czuwających często są m.in. radny Piotr Wrona czy Jacek Wrona. Portal dodaje, że "straż Jasnej Góry" zbiera się codziennie, mimo że od 26 października nie dochodzi tam do żadnych incydentów. Dodatkowo 27 października pojawił się apel Jacka Wrony o pomoc przy obronie Jasnej Góry. To wtedy "z odsieczą" pojechał Marcin Najman, który nikogo tam nie zastał.