W 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych w wielu miastach odbyły się protesty. Mimo pokojowego charakteru demonstracji w Warszawie, policja użyła gazu. Jedną z poszkodowanych była posłanka Barbara Nowacka. Chwilę po tym, jak polityczka pokazała funkcjonariuszowi legitymację poselską, dostała gazem w twarz z bliskiej odległości.
Na temat sobotnich wydarzeń w stolicy podczas konferencji prasowej mówił Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji. - Grupa ludzi wychodzi na ulicę, zaczyna się tamowanie ruchu. To, na co należy zwrócić uwagę to komunikaty kierowane do uczestników. One są bardzo wyraźne, odnoszą się przede wszystkim do tego, że w danym miejscu nie zgłoszono żadnego zgromadzenia - powiedział Sylwester Marczak. Dodał, że to były zapowiadane zgromadzenia i nie można tutaj mówić o spontaniczności.
Nasza taktyka i cel nie zmieniły się. Cały czas są te same działania, które zmierzają do tego, aby przywrócić porządek w miejscu, gdzie dochodzi do naruszenia prawa, stąd m.in. w niektórych miejscach policjanci blokują ruch na jezdni po to, aby osoby były kierowane na chodniki
- dodał rzecznik stołecznej policji. Podkreślił, że jeśli protestujący wracali na jezdnię, to byli legitymowani. - Niestety część osób posłuchała organizatorek, które wskazywały, żeby odmawiać podawania swoich danych, co po prostu stanowi wykroczenie - stwierdził.
Sylwester Marczak zaznaczył, że sobotni protest był spokojniejszy od tego, który odbył się 18 listopada, jednak nie zgadza się, że są to zgromadzenia pokojowe, bo "one same w sobie zakładają legalność".
Widzimy hasła, które są wznoszone, a jeżeli ktoś mówi: 'to jest wojna', to też trudno wskazywać, że mamy do czynienia z nastawieniem pokojowym. A zwłaszcza chodzi o zachowanie jednej z organizatorek to, w jaki sposób zwraca się do policjantów, to, jakie gesty wykonuje
- powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji, dodając, że hasło "pokojowy protest" jest używane jedynie na potrzeby medialne, a na samym proteście wygląda to zupełnie inaczej.
Funkcjonariusz podkreślił, że najtrudniejsza sytuacja była na Trasie Łazienkowskiej, gdzie uczestnicy manifestacji wybiegli na jezdnię, po której jeździły samochody. Poinformował, że policjanci używali takich środków przymusu bezpośredniego, jak kajdanki, siła fizyczna i gaz. - Tam były kierowane komunikaty, również do posłów i senatorów. (...) Badamy zdjęcia, które się pojawiły związane z użyciem gazu, okoliczność, dlaczego on został użyty, w jaki sposób zachował się policjant - powiedział Sylwester Marczak. Stwierdził, że najważniejsze będzie zbadanie materiału z kamerki policjanta, który użył gazu wobec posłanki Barbary Nowackiej. Podkreślił, że to będzie "kluczem". Zaznaczył, że tam, gdzie są funkcjonariusze i wykonują działania dynamiczne, to nie najlepsze miejsce, aby posłowie stawali między policjantami a protestującymi.
Nie możemy mówić, że cokolwiek tutaj można tłumaczyć, ale nie możemy też skazywać policjanta, bo pamiętajmy o tym, że ulica i media nie są miejscami do skazywania policjantów. Od tego są prokuratury, sądy i przełożeni dyscyplinarni
- zaznaczył funkcjonariusz. Dodał, że nagranie z kamerki policjanta, który użył gazu, zostanie upublicznione. Podkreślił, że "na pierwszy rzut oka jest to bulwersująca sytuacja".
W sobotę w Warszawie zatrzymano 11 osób, ponad 900 osób zostało wylegitymowanych, ponad 450 notatek zostało skierowanych do sanepidu, wystawiono ponad 370 wniosków o ukaranie oraz pojedyncze mandaty.