W styczniu "Puls Biznesu" ujawnił, że jedna z pracownic Centralnego Biura Antykorupcyjnego jest odpowiedzialna za manko w kasie instytucji. Według doniesień "Rzeczpospolitej" Katarzyna G. miała wręcz wynosić pieniądze w reklamówce. Proceder miał trwać w latach 2017-2019. Kobieta została zwolniona. Ona i jej mąż zostali również aresztowani.
W listopadzie do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Jak poinformowało we wtorek RMF FM, kobieta wraz z małżonkiem odpowie za przywłaszczenie 9,23 mln zł.
Z ustaleń reportera radia Krzysztofa Zasady wynika, że kobieta i mężczyzna wydali te pieniądze na hazard w internecie. Mieli wygrać niemal 30 mln zł, jednak ostatecznie przegrali tę kwotę. Prokuratura zajęła pieniądze na kontach bukmachera. W przypadku wyroku skazującego, ponad 9 mln wróci do CBA.
Jak informował przed kilkoma miesiącami "Puls Biznesu", pani Kasia - jak była określana kasjerka w centrali instytucji - miała cieszyć się bezgranicznym zaufaniem szefostwa i właściwie nikt jej nie kontrolował. Kobieta miała nie tylko pobierać gotówkę bezpośrednio z kasy CBA, ale także księgować fikcyjne rozchody. Przełożeni nie mieli wątpliwości i podpisywali podsunięte im przez panią Kasię dokumenty.
Gazeta podawała także, że motywem przestępstwa mogło być uzależnienie od hazardu męża Katarzyny G.
"Nie jest prawdą, jakoby Centralne Biuro Antykorupcyjne utraciło jakiekolwiek środki finansowe" - informował w styczniu w reakcji na medialne doniesienia rzecznik CBA Temistokles Brodowski.