W poniedziałek odbył się protest pod siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej. Był on wyrazem sprzeciwu wobec m.in. zapowiadanych przez ministra Przemysława Czarnka konsekwencji dla nauczycieli i nauczycielek popierających Strajk Kobiet. Uczestnicy domagali się jego dymisji oraz rzetelnej edukacji seksualnej. Wciąż aktualny był także postulat dotyczący dostępu do bezpiecznej aborcji w Polsce. Doszło do zatrzymań.
Jedną z zatrzymanych osób była Agata Grzybowska, fotoreporterka agencji RATS. Na opublikowanych w mediach społecznościowym nagraniu widać, jak fotografka próbowała okazać policjantom legitymację prasową.
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka stwierdził później, że "legitymacja prasowa czy jakikolwiek inny dokument nie zwalnia nas z odpowiedzialności za podejrzenie popełnienia przestępstwa". - W momencie zatrzymania policjanci nie wiedzieli, że to jest fotoreporterka. Mimo to, że później zaczęła okazywać legitymację, to pamiętajmy, że mieliśmy już, choćby 11 listopada, przykład, aby wiedzieć, w którym momencie opuścić miejsce, mówię tu o fotoreporterach, aby nie wdawać się w bezpośrednie działania policyjne - podkreślił na antenie TVN24.
Po godz. 23:00 poseł Michał Szczerba napisał na Twitterze: "Wszyscy wolni. Czas do domu".
W nocy na Facebooku pojawiło się oświadczenie Agaty Grzybowskiej, która poinformowała, że została już wypuszczona i jest w domu. "Dziś została przekroczona kolejna granica. Kiedy wykonywałam swoją pracę, fotografując protest pod Ministerstwem Edukacji Narodowej, zostałam zaatakowana przez policjanta (tylko dlatego, że robiąc zdjęcie, błysnęłam mu w twarz fleszem), a następnie, mimo okazania legitymacji prasowej, siłą wrzucona do radiowozu, gdzie próbowano mi wmówić, że to ja byłam agresywna. Zostałam przewieziona na komendę na Wilczej, gdzie oskarżono mnie o naruszenie nietykalności osobistej policjanta. Usiłowano mnie 'podejść', żebym przyznała się do winy" - napisała fotoreporterka. Podkreśliła, że nie przyznaje się do stawianych jej zarzutów.
Grzybowska podziękowała wszystkim, którzy w geście solidarności z nią zebrali się pod komisariatem na ul. Wilczej. "Prawda jest taka, że nie tylko ja jako fotoreporterka (wiem, że to czyni ze mnie osobę uprzywilejowaną), ale nikt z pokojowo protestujących nigdy nie powinien być zatrzymany. Nie ma zgody na powszechnie stosowaną w ostatnich tygodniach przez policję przemoc! Nie damy się zastraszyć!" - zaznaczyła fotografka.
Dziękuję też, że 'nie szłam dziś sama'
- zakończyła swoje oświadczenie.
Wewnątrz komendy na ul. Wilczej była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich Hanna Machińska, która obserwowała działania policji. - Sytuacja była bardzo napięta. Myślę, że można było temu zapobiec. Zatrzymania w wielu przypadkach były zupełnie nieuzasadnione - powiedziała, jak cytuje tvn24.pl.
Procedura była zgodna z przepisami, więc co do samej procedury na komisariacie nie mogę wnosić żadnych zastrzeżeń. Natomiast wyłapywanie młodzieży i to, co się działo w samochodach dowożących, tam były jednak bardzo poważne naruszenia i dlatego będziemy analizowali każdy przypadek
- podkreśliła Hanna Machińska.