Marsz Niepodległości. RMF FM: Policjanci użyli broni gładkolufowej bez zgody dowódcy

Jak dowiedziało się radio RMF FM, policjanci podczas Marszu Niepodległości użyli broni gładkolufowej bez zgody głównego dowódcy operacji. Decyzję w sprawie jej użycia miał podjąć dowódca zaatakowanego na miejscu pododdziału.

Podczas środowego (11 listopada) marszu narodowców w Warszawie doszło do licznych incydentów oraz aktów wandalizmu. W czasie starcia pomiędzy policją i grupą chuliganów na Rondzie de Gaulle’a otworzono ogień z broni gładkolufowej. Z informacji, do jakich dotarło radio RMF FM, wynika, że funkcjonariusze nie mieli zgody dowódcy operacji na użycie tego typu środka przymusu bezpośredniego.

Policjanci nie mieli zgody na użycie broni gładkolufowej? Decyzję miał podjąć dowódca pododdziału

Dziennikarze radia ustalili, że główny dowódca operacji wydał zezwolenie funkcjonariuszom policji na wykorzystywanie wszelkich środków przymusu bezpośredniego poza użyciem broni gładkolufowej (do jej wykorzystania potrzebny był jego rozkaz). Decyzję w sprawie użycia tego typu broni podjął jednak dowódca pododdziału, który właśnie w okolicach Ronda de Gaulle’a został zaatakowany przez agresywną grupę mężczyzn.

Przepisy prawa, obowiązujące mundurowych, wskazują, że policjanci mogą korzystać z gumowych kul w sytuacji zagrożenia ich życia lub zdrowia. Według niektórych rozmówców radia z policji, w sytuacji, do jakiej doszło podczas marszu narodowców wystarczające byłoby użycie miotaczy gazu pieprzowego i pałek.

Starcia z policją podczas Marszu Niepodległości

Organizatorzy Marszu Niepodległości zarzucają policji nadmierną brutalność. Nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji, wskazuje jednak, że policja zawsze korzysta ze środków przymusu bezpośredniego, kiedy dochodzi do agresji wobec mundurowych. Według niego było tak zarówno podczas protestów przedsiębiorców, jak i strajków związanych z orzeczeniem TK ws. aborcji.

- To jest ta symetria, której nie jest w stanie zauważyć pan Robert Bąkiewicz (prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości - red.). Dlatego próbuje, w mojej ocenie, po prostu zrzucić z siebie odpowiedzialność za to, co się działo podczas wczorajszych wydarzeń - powiedział.

- Tam, gdzie mamy do czynienia z brutalnym działaniem, z niszczeniem mienia, z sytuacją, gdy policjanci są atakowani kamieniami, zostają ranni i trafiają do szpitala, to nie mamy do czynienia z pokojowym zgromadzeniem - zaznaczył Marczak.

W czasie marszu doszło do starć z policją na Rondzie de Gaulle’a, na ulicy Andersa oraz na błoniach Stadionu Narodowego. W okolicach mostu Poniatowskiego, na al. 3 Maja, doszło również do podpalenia jednego z mieszkań, znajdujących się obok trasy marszu. Jeden z chuliganów rzucił racę w kierunku balkonu mieszkania, na którym wywieszono tęczową flagą i baner Strajku Kobiet. Raca trafiła do mieszkania znajdującego się dwa piętra niżej i doprowadziła do pożaru, który wkrótce został ugaszony przez strażaków.

Zobacz wideo Tak wyglądał Marsz Niepodległości w zeszłym roku [TIMELAPS]
Więcej o: