W środę w rejonie ronda de Gaulle'a i między innymi na błoniach Stadionu Narodowego, a wcześniej na ulicy Andersa, doszło do starć chuliganów z policją. W kierunku funkcjonariuszy rzucano między innymi kamieniami i racami. W odpowiedzi policja użyła gazu pieprzowego i gładkolufowej. Rannych zostało 35 policjantów - jeden z nich ciężko (po tym jak został kopnięty w głowę, ma poważny uraz twarzoczaszki i pęknięty oczodół). Gumową kulą raniony został fotoreporter "Tygodnika Solidarność". Na nagraniach widać też, że policjanci użyli siły wobec dziennikarzy i fotoreporterów.
Doszło również do podpalenia mieszkania przy Alei 3 Maja. Rzucona przez chuliganów w stronę budynku raca rozbiła szybę i wpadła do środka, powodując krótkotrwały pożar. Sytuacja została opanowana przez straż pożarną.
W czwartek rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak przekazał, że wśród chuliganów byli również pseudokibice z całej Polski, dobrze już znani policjantom. - Pomimo tego, co się stało, jestem przekonany, że większość osób przyszła po prostu świętować. Należy jednak podkreślać, że zgromadzenie było nielegalne. Naszym celem było zadbanie o bezpieczeństwo. To, w jaki sposób o to bezpieczeństwo zadbali organizatorzy, pozostawiam do oceny mediom - stwierdził rzecznik KSP.
Podczas środowego nielegalnego pochodu zatrzymano ponad 300 osób. W 270 przypadkach - jak mówił Marczak - po wykonaniu czynności przez policję zatrzymane osoby zostały zwolnione. 260 osób ukarano mandatami karnymi.
- Mamy 40 zdarzeń o charakterze przestępstwa - zarzuty usłyszy łącznie 36 osób. Mowa tu o naruszeniu nietykalności, kradzieży, znieważeniu policjanta, posiadaniu narkotyków czy udział w zbiegowisku. Zabezpieczyliśmy ponad 100 produktów pirotechnicznych, paralizator i pałki teleskopowe. Zabezpieczyliśmy również broń, która zostanie poddana analizie biegłego - relacjonował Marczak. Z kolei przedstawiciele Stowarzyszenia Marsz Niepodległości zarzucają policji brutalne działania i sugerują prowokacje.
"To, że do Warszawy ściągną 'kibole' z różnych części kraju było pewne, tak jak i to, że nie mają pokojowych zamiarów. Już wcześniej umawiali się na forach internetowych" - ustaliła "Rzeczpospolita". Z policyjnego rozpoznania wynika, że w stolicy pojawili się pseudokibice m.in. z Katowic, Gdańska, Białegostoku, Łodzi i Poznania. W centrum, jeszcze przed rozpoczęciem pochodu, zatrzymano grupę chuliganów, którzy zaczęli wyrzucać z kieszeni kamienie i ostre przedmioty.
Dziennikarze "Rzeczpospolitej" zwracają też uwagę na fakt, że 11 listopada w rejonie Torwaru zaparkowany był sznur - jak to określono - "wypasionych" samochodów, również z rejestracjami spoza Warszawy. "W środku 'karki' z telefonami komórkowymi w rękach" - czytamy w artykule. Jedno ze źródeł dziennika sugeruje, że działaniami zadymiarzy mógł ktoś kierować.
"Służby mają swoje wydziały do walki z pseudokibicami, powinny mieć rozpracowane te środowiska, należało uniemożliwić im udział w marszu, choćby zatrzymać na 48 godzin" - mówi "Rzeczpospolitej" policjant z wieloletnim stażem.