Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski opublikował na swoim koncie na Twitterze fragment pozwu otrzymanego od kanclerza kurii diecezji tarnowskiej. Tarnowska kuria pozwała duchownego za tekst, który ks. Isakowicz-Zaleski opublikował na swoim blogu. W artykule opisał historię mężczyzny, który padł ofiarą Stanisława P. - księdza pedofila.
"Bp Wiktor Skworc, teraz arcybiskup katowicki, sprawę zatuszował, a dziś do sądu kanclerz pozywany nie jest sprawca, lecz ten, co to opisał" - poinformował ks. Isakowicz-Zaleski na Twitterze. Przypomnijmy, że duchowny od lat jest zaangażowany w kwestię rozliczenia Kościoła z pedofilii. Wraz z publicystą Tomaszem Terlikowskim wydał książkę pod tytułem "Chodzi mi tylko o prawdę". W publikacji poruszono wiele kwestii związanych z Kościołem, między innymi homoseksualizmu wśród księży, relacji biskupów z podwładnymi czy tematu lustracji w polskim Kościele.
"W 2002 roku ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc (dziś arcybiskup katowicki) odwołał ks. Stanisława P. z urzędu proboszcza w parafii X. Oficjalnym przyczyną były 'względy zdrowotne' i złożona z tego powodu 'dobrowolna' rezygnacja. W rzeczywistości rezygnacja ta była wymuszona przez władze diecezji, gdyż do kurii wpłynęły skargi od rodziców chłopców, którzy byli molestowani przez owego duchownego. Okazało się przy tym, do molestowań chłopców, co potwierdzali niektórzy duchowni, dochodziło także w poprzednich parafiach, w których posługiwał ów ksiądz" - czytamy w tekście ks. Isakowicza-Zaleskiego.
Ów ksiądz, Stanisław P., mający dziś 67 lat, był wyświęcony w 1984 roku, a na przełomie lat 1996 – 1997 uhonorowany został godnością kanonika honorowego, nadaną mu przez ówczesnego biskupa tarnowskiego (później arcybiskupa lubelskiego, dziś już nieżyjącego) Józefa Życińskiego.
Według relacji krakowskiego duchownego pan Andrzej, pokrzywdzony w latach 80. przez ks. diecezji tarnowskiej Stanisława P., w 2009 i w 2010 r. listownie informował bp. Skworca o swojej krzywdzie.
"Jednak działania kurii tarnowskiej były typową urzędniczą „grą w ping-ponga”, pełną uników i pokrętnych odpowiedzi. Np. biskup Skworc twierdził, że w ogóle nie wiedział, iż ks. Stanisław P. po powrocie do Polski uczył nadal w szkole" - pisze ks. Isakowicz-Zaleski.
Ks. Stanisław P. miał zostać skierowany do Domu Księży Emerytów, gdzie podobno przebywa do dziś. "Jednak stamtąd swobodnie wyjeżdżał m.in. na pielgrzymki z wiernymi do Włoch i przeróżne uroczystości diecezjalne. Na wielu zdjęciach, nawet tych publikowanych w prasie katolickiej, był nadal w otoczeniu dzieci i młodzieży" - informuje ks. Isakowicz-Zaleski.
Diecezja tarnowska w żaden sposób nie zatroszczyła się o pana Andrzeja. Dlatego też zdecydował się on w maju tego roku na pisanie listu do ks. prymasa Wojciecha Polaka. "Od kiedy pamiętam, ciągle myślę o tym człowieku. Tak głęboko mam wyryte wspomnienia z nim związane, że nie jestem o tym w stanie zapomnieć. Dlatego też postanowiłem coś z tym zrobić w moim życiu" - napisał pan Andrzej.
Jak informuje ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, odpowiedzi na ten list sekretarz księdza prymasa odesłał pana Andrzeja z powrotem do diecezji tarnowskiej. "Kółko się znów zamknęło. Zwłaszcza że delegatem biskupa tarnowskiego ds. wykorzystywania seksualnego osób małoletnich jest kanclerz kurii, na działania której skarżył się właśnie autor listu" - czytamy.