Z profesorem Zbigniewem Ćwiąkalskim z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawialiśmy o wydarzeniach, które miały miejsce w środę podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. Na nagraniach, które są zamieszczone w sieci widać agresję ze strony demonstrantów i funkcjonariuszy. Jak co roku, podczas Marszu Niepodległości doszło do aktów przemocy, wandalizmu i rzucania rac. Policja użyła gazu pieprzowego i broni gładkolufowej.
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski: - Wszystko zależy od tego, jaka była jego rola w tym zdarzeniu. Ma znaczenie, czy był organizatorem niedozwolonej manifestacji. Nie potrafię tego powiedzieć bez znajomości materiału dowodowego.
- Tak, ale z tego co wiem, to pierwotnie była zgłoszona forma przejazdu samochodowego. Nielegalną manifestacją był udział osób pieszych i nielegalne zgromadzenie. W tym wypadku, w zależności od zebranych dowodów w grę może wchodzić podżeganie do popełnienia przestępstwa. Pytanie tylko, czy to Bąkiewicz zachęcał do takiej formy udziału. Jeżeli on to organizował, to może odpowiadać za organizację nielegalnej manifestacji.
- Jeśli nakłaniał do tego uczestników, to może usłyszeć zarzuty. Tutaj najważniejsze są zgromadzone materiały dowodowe.
- Raczej wątpliwe, żeby organizator był współsprawcą tego przestępstwa. Odpowiadać może tylko ten, który tę racę rzucił. W grę może wchodzić udział w zbiegowisku, podczas którego dochodzi do niszczenia mienia. Wszystko zależy od tego, czy był to spontaniczny czyn, bo zobaczył dwa piętra wyżej symbol Strajku Kobiet, czy też działanie zorganizowane. Policja będzie dochodzić czy było to działanie zbiorowe. Wydaje mi się, że raczej było to działanie jednej osoby.
- W takim wypadku odpowiadają ci, którzy dewastowali. Może być to odpowiedzialność kilku osób, czyli surowsza kwalifikacja, gdzie uczestnicy wspólnie dopuszczają się do zamachu na czyjeś mienie.
- Tak, mogą w tym wypadku odpowiadać za wykroczenie. Policja zatrzymała kilkadziesiąt osób i przypuszczalnie ci poszczególni uczestnicy usłyszą zarzuty w zależności od tego, jaki był ich udział w tym zdarzeniu.
- To wszystko zależy od sposobu, w jaki świętujemy rocznicę odzyskania niepodległości. Jeśli to ma polegać na tym, co od lat realizują narodowcy, czyli burdach i przemarszu, to trudno coś takiego akceptować. Manifestowanie z powodu Święta Niepodległości nie jest niczym nagannym. Wszystko zależy od tego, jaki ma przebieg. W tej chwili te zapowiedzi ministra Kamińskiego o surowym traktowaniu uczestników nielegalnych zgromadzeń to w mojej ocenie jest aluzja do Strajku Kobiet.
- Na razie nic nie wskazuje na to, żeby jednakowo traktowano uczestników Strajku Kobiet i narodowców. Niedawno pani prokurator, która chciała stawiać zarzuty mężczyźnie, który świadomie potrącił dwie osoby podczas Strajku Kobiet, nie mogła postawić zarzutów, jakie zakładano na początku. On ma odpowiadać tylko za wykroczenie, a nie narażanie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli włączą się czynniki polityczne, to mogą odpowiadać z przymrużeniem oka i z dużą taryfą ulgową tak, jak miało to miejsce do tej pory. Wtedy może skończyć się na mandatach.
Posłanka Lewicy Monika Pawłowska złożyła w czwartek zawiadomienie do prokuratury w sprawie Roberta Bąkiewicza. Polityczka zawiadomiła o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa "Marszu Niepodległości" w sprawstwie pomocniczym, polegającym na narażeniu ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.