Dziennikarze poszkodowani podczas Marszu Niepodległości. Fotograf postrzelony, inni spałowani przez policję

Podczas Marszu Niepodległości 11 listopada policja biła pałkami dziennikarzy. Jeden z fotoreporterów został postrzelony z broni gładkolufowej i trafił do szpitala. Policja wyjaśnia, że podczas "dynamicznych działań" zdarzają się sytuacje, gdy poszkodowane zostają osoby postronne.

Po oficjalnym rozwiązaniu środowego Marszu Niepodległości starcia między narodowcami a policją przeniosły się na dworzec PKP Warszawa Stadion. Na miejscu obecni byli także dziennikarze i fotoreporterzy. Niektórzy z nich zostali spałowani, co widać na nagraniach i relacjach samych poszkodowanych.

Zobacz wideo Jak wyglądały obchody 100-lecia niepodległości? Podsumowujemy

"Miałem świadomość, że policja atakuje mnie, ponieważ jestem fotoreporterem"

To, jak zachowywali się policjanci, którzy interweniowali na dworcu, widać na nagraniu udostępnionym przez Barta Staszewskiego. Wideo przedstawia moment, w którym jeden z mundurowych rzuca granat hukowy w kierunku dziennikarzy. W dalszej części nagrania widać, jak policja pałuje zbiegających po schodach fotoreporterów. Mężczyzna w czarnej kurtce, który unosi aparat fotograficzny nad głowę, to Przemysław Stefaniak, który współpracuje m.in. z Krytyką Polityczną.

Dzięki za wszystkie "uważaj na siebie", ale dzisiaj wpi***ol dostałem wyjątkowo od Policji. Najpierw strzał gazu pieprzowego, potem seria uderzeń po nogach, potem po brzuchu. Dzięki Policji zawsze czuje się bezpiecznie i wiem, że nic mi się nie stanie kiedy wysoko podnoszę legitymację dziennikarską

- ironizuje Stefaniak we wpisie na Facebooku

Poszkodowana została także dziennikarka Renata Kim. To, co wydarzyło się na dworcu PKP Warszawa Stadion, opisała w relacji dla "Newsweeka"

"Kiedy policja rzuciła się po schodach na stację metra Stadion, ruszyliśmy za nimi. Po schodach ruchomych pobiegliśmy aż na peron. Tam policjanci najpierw wyłapywali uciekających uczestników zamieszek, a potem zawrócili i przyparli do barierki tych, którzy, jak my, obserwowali, co się dzieje i robili zdjęcia. Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować. Miałam na sobie niebieską kamizelkę z napisem PRESS, podniosłam do góry ręce i krzyczałam, że jestem tu służbowo, ale policjanci, teraz już naprawdę rozwścieczeni, bili nas pałkami. Mnie po nerkach, ale fotoreporter Adam Tuchliński oberwał po głowie i został zrzucony ze schodów. Wpadliśmy wprost w objęcia nadbiegających z dołu policjantów, ale na szczęście przepuścili nas" - napisała Renata Kim. 

Fotoreporter Adam Tuchliński opisał to zdarzenie na Facebooku.

"Dziś trochę się działo na ulicach Warszawy. Na stacji Warszawa Stadion dostałem pałką od policji, a potem zostałem zepchnięty ze schodów. Renata Kim dostała pałką po nerkach, choć miała na plecach wielki napis PRESS. Na szczęście nic poważnego nam się nie stało. Pałką dostałem już nie raz, ale tym razem miałem świadomość, że policja atakuje mnie, ponieważ jestem fotoreporterem dokumentującym jej działania" - napisał Tuchliński.

Marsz Niepodległości. 74-letni fotoreporter postrzelony podczas marszu. Mężczyzna trafił do szpitala

W trakcie Marszu Niepodległości został ranny także Tomasz Gutry, fotoreporter współpracujący z "Tygodnikiem Solidarność". 74-latek został postrzelony przez policjanta z broni gładkolufowej. Mężczyzna trafił do szpitala. Portal Wirtualne Media informuje, że fotoreporter został postrzelony z kilku metrów, a kula utkwiła w ranie.

"Rozmawiałem z Tomkiem o 17:25 przez telefon. Czekał na zabieg w szpitalu. Został trafiony z 5-7 metrów. Trudno z tej odległości nie rozpoznać fotografa obwieszczonego sprzętem. Wygląda to na kiepską selekcję kandydatów i marne szkolenie funkcjonariuszy, którzy na przedstawicielach mediów (Tomek nie jest jedynym poszkodowanym) odreagowują niepowodzenie i stres w starciu z uliczną bandyterką. Powinny polecieć głowy w stołecznym garnizonie policji" - napisał na Facebooku fotograf Jarosław Maciej Goliszewski.

Po tym, jak Tomasz Gutry został postrzelony, na Twitterze warszawskiej policji pojawiło się wyjaśnienie, że w trakcie dynamicznych działań funkcjonariuszy "może dojść do sytuacji, w której obrażeń doznają także osoby postronne".

"Niestety bardzo poważnie wyglądają obrażenia, które doznał jeden z fotoreporterów. Po ludzku jest nam przykro i liczymy na szybki powrót do zdrowia Pana Tomasza. Wyjaśnimy okoliczności tej sytuacji. Tak samo, jak każdą inną wątpliwość" - czytamy we wpisie.

Więcej o: