Czytasz artykuł związany z cyklem "Ósmy dzień miesiąca". Począwszy od Dnia Kobiet 2019, co miesiąc publikujemy teksty dotyczące równouprawnienia płci i walki ze stereotypami. Wszystkie "Ósme dni miesiąca" znajdziesz tutaj.
22 października - w czasie szalejącej pandemii koronawirusa i postępującego kryzysu gospodarczego - Trybunał Konstytucyjny zdecydował, że usunięcie ciąży z powodu ciężkich wad płodu jest niezgodne z konstytucją. Wyrok, którego wejście w życie w tej formie będzie oznaczało niemal całkowity zakaz aborcji w naszym kraju (i konieczność rodzenia płodów z wadami rozwojowymi, także z wadami letalnymi), wywołał gniew Polek i protesty na niespotykaną skalę. Na ulice wyszli przedstawiciele wszystkich grup wiekowych - ale po raz pierwszy od dawna na demonstracjach zaroiło się od osób młodych (w tym uczniów, licealistów i studentów), które często po raz pierwszy w życiu poczuły potrzebę zamanifestowania swoich poglądów.
Podczas gdy politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele mówili o "dziczy" i "demolowaniu kraju" przez protestujących, światowe media pisały, że przez nasz kraj przechodzi fala największych demonstracji od 1989 roku, a socjologowie zgodnie stwierdzali - to "rewolucja młodych" i zjawisko, które przejdzie do historii. "Gratulacje dla setek tysięcy odważnych kobiet w Polsce, które na ulicach walczą o demokrację i prawo do decydowania o swoich ciałach" - komentował doradca Joe Bidena, Michael Carpenter. Wtórowali mu korespondenci z "Deutsche Welle", "The New York Times" i Agencji Reutera. Rząd na razie wyroku TK nie opublikował - z nieoficjalnych doniesień wynika, że wobec protestujących postanowiono zastosować metodę "na przeczekanie".
Wyrok TK wywołał wielotysięczne protesty. Co czują kobiety? "Boję się", "Czuję się w tym kraju jak w niewoli"
"Moje ciało, moja sprawa", "To jest wojna!", "Nie mam siły by tu żyć, a co dopiero rodzić", "Nie będę trumną" - to niektóre z haseł, które można zobaczyć na polskich ulicach. Są też takie nawiązujące do kanonu literatury ("Już byłam rozważna i romantyczna. Teraz jestem wkurwiona", "Rozdziobią was kruki i wrony", "Annuszka już rozlała olej"), do muzyki ("Czekam na wiatr co rozgoni, Kaczora i innych gamoni", "You’ll Never Walk Alone") i wreszcie takie, które swoją treścią przypominają, że młode pokolenie doszło do głosu: "Uczyliście nas romantyzowania powstań, to teraz się nie dziwcie", "Rewolucja jest kobietą", "Stare dziady, idziemy po was!" - to niektóre z przykładów. Były wreszcie hasła wulgarne - używane nie bez przyczyny. - Czasy grzecznych dziewczynek już się skończyły. To jest pokolenie kobiet, które odzyskały gniew - mówiła w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" socjolożka, prof. Małgorzata Fuszara.
Strajk kobiet - Bydgoszcz Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl
- Musimy pamiętać, że mamy całkowitą rację, musimy bronić Polski - powtarzał prezes Jarosław Kaczyński w swoim orędziu. - No i wyszłyśmy jej bronić - mówi Kasia, która protestowała w strachu przed wprowadzanymi przez rząd zmianami i w strachu przed zakażeniem koronawirusem - bo była zmuszona demonstrować w trakcie pandemii wraz z tysiącami innych osób na ulicach polskich miast. Dziś oddajemy im głos.
Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl
O tym, jak ogromny stres wywołało u niej orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, opowiada 32-letnia Marta. - Jestem w ciąży i czas decyzji Trybunału zbiegł się z czasem wykonywania przeze mnie badań prenatalnych i oczekiwania na wyniki. To był koszmar, wszędzie w mediach pokazywane były zdeformowane płody i wymieniane nazwy chorób i przypadłości: zespół Downa, zespół Edwardsa. Ciąża zwykle jest obarczona stresem, zarówno o siebie jak i o dziecko, ale w czasach COVID szczególnie. Rządzący dołożyli nam jeszcze jedną cegiełkę, a właściwie postawili blok z żelbetu, dokładając tym samym kobietom w ciąży ogromny stres - mówi.
Czuję się w tym kraju jak w niewoli, myślałam poważnie o wyprowadzce, ale brak mi odwagi. Chciałam protestować, bo pomyślałam, że nigdy sobie tego nie wybaczę, jeśli nie wyjdę na ulice chociaż na chwilę. Ta sprawa dotyczy przecież mnie, dotyczy wszystkich polskich kobiet, wszystkich ludzi. Dlaczego ktoś podjął decyzję za nas, ograniczając tym samym naszą wolność?!
- pyta. Na symboliczny protest poszła w swojej rodzinnej miejscowości. - Starałam się trzymać nieco na uboczu, ale zaznaczyłam swoją obecność i nie żałuję. Nie było bezpiecznie, niektórzy kierowcy nie zatrzymywali się na przejściu dla pieszych, niektórzy próbowali najeżdżać na ludzi - mówi.
Strajk kobiet - Bydgoszcz Fot. Roman Bosiacki / Agencja Wyborcza.pl
W protestach w całej Polsce brali udział między innymi uczniowie i studenci. Tu również nie odbyło się bez przeszkód - kuratoria w całym kraju rozesłały do dyrekcji szkół pisma, w których wskazywano, że nauczyciele mają nie tylko nie zachęcać uczniów do protestowania, lecz także powinni im je wręcz w ramach "wychowawczych obowiązków" odradzać. Rektorom polskich uczelni (część z nich ustanowiła godziny rektorskie, by umożliwić studentom udział w demonstracjach) konsekwencjami zagroził minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek. - Będę podejmował decyzje, które leżą w kompetencji ministra nauki i edukacji, wobec uczelni, w których wprowadzone tzw. godziny rektorskie i [które] zachęcają wręcz do udziału w manifestacjach. (...) Na ulice wychodzą tacy, co po prostu wyrażają niezadowolenie z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego; ludzie, których celem jest tylko i wyłącznie obalenie rządu i rewolucjoniści lewaccy - wymieniał. Rektorzy odpowiedzieli mu oświadczeniem, że "władze komunistyczne poddawały uniwersytety presji ideologicznej".
Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Małgorzata, wykładowczyni na jednej z uczelni w Warszawie: - Wspieram protesty i moi studenci o tym wiedzą. Sama nie mogłam wyjść na ulicę, bo jestem w grupie ryzyka. W dniu, w którym przez Warszawę przechodziła największa z demonstracji, dostawałam od studentów wiadomości, że zamiast wieczornych zajęć, których nie mogliśmy już odwołać, wybrali udział w protestach. Wysyłali zdjęcia transparentów, pisali: "To nie tak, że nie zależy mi na zajęciach, ale dziś muszę być na demonstracji, bo tu się waży moja przyszłość". Prosili o zrozumienie, a ja się cieszyłam, że nie wybrali obecności - mówi.
Strajk Kobiet. Protest przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. 28 października, Katowice Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Licealistki, z którymi rozmawiam, brały już udział wcześniej w strajku klimatycznym i w marszach równości.
- Nie czuję się bezpieczna w Polsce, boję się o swoją przyszłość oraz przyszłość moich dzieci - mówi 16-letnia Zuza. - Czuję się zagrożona. Zawsze miałam takie samo zdanie na ten temat i nie pozwolę, żeby mężczyźni decydowali za kobiety. Chcę żyć w państwie, w którym jest szacunek, a nie brak poszanowania dla praw obywateli i nieustanne pokazywanie wyższości ze strony władz - wylicza, dodając, że swój sprzeciw wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego wyraziła także podczas uczestnictwa w lekcji online. - Miałam pomalowane usta czerwoną szminką i plakat pioruna w tle, do swojego zdjęcia profilowego też dodałam naklejkę pioruna - opowiada. - Spotkałam się z negatywną opinią nauczycielki języka polskiego, która ma odmienne poglądy. Gdy zobaczyła podczas lekcji symbol pioruna w tle, rzuciła negatywny komentarz w moją stronę. Ale kobiety z mojego otoczenia wspierają strajk - wszystkie jesteśmy razem i nie poddajemy się - dodaje.
Rówieśniczka Zuzy, Natalia, opisuje, że po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego poczuła "niewyobrażalną złość".
Chciało mi się płakać, a jedyną rzeczą, która nasuwała mi się na myśl, były same wulgaryzmy. Ktoś może mnie spytać: "Ale co ty możesz o tym wiedzieć? Nie masz nawet ukończonych 18 lat, więc ciebie to nie dotyczy”. No niestety - dotyczy, ponieważ w przyszłości, kiedy zdecyduję się zajść w ciążę, będę chciała mieć możliwość wyboru. Tak, bo chodzi tutaj o wolność wyboru. Niestety wielu osobom, a w większości tym ze środowiska prawicowego wydaje się, że protesty, które były organizowane, dotyczyły wyłącznie walki o aborcję na żądanie. Nic bardziej mylnego! To nie kwestia tego, czy jesteśmy "za" czy "przeciw", a kwestia tego, że w momencie wydania wyroku zostało nam odebrane podstawowe prawo każdej jednostki
- wskazuje. I dodaje, że ze względu na strajk kobiet sama zdecydowała się na zrezygnowanie z udziału w zajęciach lekcyjnych. - Wyrok Trybunału jest okrutny i niesprawiedliwy, to wyrok na kobiety, na ich partnerów i nie tylko. Skazuje na cierpienie miliony polskich rodzin. Wierzę mocno w to, że kiedyś uda się nam wywalczyć taką Polskę, w której każdy chciałby żyć i czułby się bezpiecznie. Nigdy natomiast nie będę w stanie zrozumieć tego, co kierowało tymi, którzy są za to odpowiedzialni - dodaje.
Czarny spacer w Toruniu fot. Maciej Wasilewski
- Miarka się przebrała, ponieważ MY, kobiety, nie możemy decydować o WŁASNYM ciele - mówi Ala, która ma 16 lat. - Decyzja została podjęta przez mężczyzn, co tylko pokazało brak szacunku i ignorancję ze strony "trybunału", który nie myśli o zapewnieniu godnych warunków obywatelkom. Jak mamy być bezpieczne w tym kraju, jeżeli zostało nam odebrane tak ważne prawo? Jak mamy spokojnie żyć, nie zastanawiając się, które prawa zabiorą nam jutro, które pojutrze, a które za tydzień?
- Orzeczenie TK "spadło" na mnie w kryzysowym momencie, co wywołało jeszcze większą panikę. Poczułam się zagrożona. Jako młoda kobieta, z pewną wizją swojej przyszłości, wiązałam ją ściśle z tym krajem. Myślałam, że będę mogła tu stworzyć szczęśliwą rodzinę. Okazuje się jednak, że rodzicielstwo nie będzie zależne ode mnie. Nieważne, czy będę na nie gotowa i jakie mam poglądy aborcyjne - mówi 19-letnia Aleksandra, która również włączyła się w protesty. - Co jeszcze zabolało mnie w orzeczeniu? Po pierwsze, czas pandemii. Naprawdę nie mają poważniejszych kwestii, które wymagają pilniejszej interwencji? - mówi.
Do tej pory nie czułam się aż tak zagrożona. Wiem też, że w Polsce działają inicjatywy aborcyjne. Ale myśl, że ginekolog mógłby zgłosić swoje spostrzeżenia do organów ścigania i całość stałaby się sprawą sądową, a ja byłabym uznana za przestępcę, naprawdę mnie przeraża.
Niestety w związku z udziałem w protestach spotykam się z trudnościami w pracy. To moja pierwsza poważna praca, która pomaga mi utrzymać się na studiach. Niestety szefostwo ma poglądy gloryfikujące obecną partie rządzącą. Od czasu, gdy poparłam strajk kobiet, atmosfera jest bardzo napięta
- mówi.
34-letnia Ania: - Po tym, gdy dowiedziałam się o wyroku Trybunału, zwinęłam się w kłębek i zaczęłam ryczeć. Poczułam paraliżującą bezsilność i strach, nie byłam w stanie pójść na protest, nie ustawiłam sobie nawet "piorunka" na zdjęciu w tle. Nie wiem, co dalej. Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które poszły powiedzieć "dość" w moim imieniu.
Protesty po decyzji TK fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
20-letnia Alicja: - Moim zdaniem orzeczenie tzw. TK było tylko niedopałkiem papierosa, rzuconym w stronę stacji benzynowej. Sprawiło, że kobiety zdały sobie sprawę z tego, co podskórnie czuły od dawna - że żyją w świecie mężczyzn, świecie patriarchalnym, świecie ludzi oderwanych od rzeczywistości, którzy uciskają naszą wolność, a potem wycierają ręce o garnitury lub czarne szaty. W świecie ludzi, przed którym już nie obroni ich książę na białym koniu, że bajki o przynależności do Unii Europejskiej i bycie przez Polskę jej równoprawnym członkiem to mrzonka. Zdały sobie sprawę, że o ten świat, ICH świat, muszą zawalczyć same. Nagle poczułyśmy się zagrożone, tak jak wtedy, gdy idziemy same ciemną ulicą, gdy otaczają nas niechciane spojrzenia, gdy mówi nam się nachalne "komplementy", których nie chcemy słyszeć - mówi.
Aborcja była zawsze delikatnym tematem, bardzo łatwo było manipulować informacjami o tym zabiegu, grać na emocjach. Ale Polki są świadome i empatyczne, wiedzą, że godność jest niezbywalna i chcą takiego właśnie godnego traktowania dla siebie i swoich dzieci. To sprawiło, że wyszłam na ulicę - poczucie, że ktoś ograbia mnie z mojej godności z przekonaniem, że może wiedzieć lepiej niż lekarze i ja sama.
Nie czuję się bezpiecznie, tym bardziej nie czuję się bezpiecznie, myśląc o zakładaniu tutaj rodziny i wychowywaniu dzieci, a być może, o zgrozo, córki. Bo nie chcę dla niej tego, co ja przeżywałam. Ale pewna jestem, że nasze pokolenie jest o wiele bardziej świadome, że mamy większe poczucie odpowiedzialności za przyszłość i że możemy być pokoleniem gruntownych zmian. Dlatego mimo wszystko moja dusza wojowniczki nie pozwala mi na wyjazd, bo tylko tutaj jestem w stanie w pełni wspierać wszystkie moje niesamowite “siostry”.
I dodaje, że w ramach protestu wzięła udział w demonstracjach i odmówiła uczestnictwa w zajęciach. - Staram się też udostępniać wartościowe posty na temat strajku kobiet we wszystkich możliwych mediach społecznościowych. Niestety mam niewielu znajomych, którzy wspierają mnie w moich poglądach i zaangażowaniu w sprawę, częściej spotykam się z aprobatą obcych ludzi z innych krajów. Moja rodzina neguje sens strajków, zostałam wychowana na mocnych katolickich filarach, które jednak nie stały się podstawą mojego charakteru i przekonań - wskazuje, dodając, że strajk kobiet dał też pretekst do dyskusji o powszechności stereotypów, które wciąż "mają się dobrze" w naszym kraju.
Wraz ze strajkiem kobiet ponownie pojawił się w sieci bardzo smutny post - pytanie do dziewczyn, co by zrobiły, gdyby na 24 godziny mężczyźni zniknęli. Najsmutniejsza odpowiedź, a jednocześnie ta, która zdobyła najwięcej lajków, mówiła o samotnym spacerze w lesie ze słuchawkami w uszach, w odpowiadającym nam ubraniu, ale przede wszystkim BEZ STRACHU. To przerażające, zwłaszcza w naszym kraju, w którym nadal wiele kobiet nie zgłasza gwałtów czy przemocy domowej, gdzie gwałciciele dostają rok w zawieszeniu, gdzie na religiach mówi się o kobiecie jako przynależnej do mężczyzny, pokornej, delikatnej i gotowej do poświęceń dla zachowania ogniska domowego. Jako naród mamy bardzo duży problem z postrzeganiem kobiety, bo jesteśmy wychowani na silnych filarach wiary i kultu Matki Boskiej Częstochowskiej, Niepokalanego Poczęcia, Wiecznej Dziewicy. Ja jako kobieta nie chcę odrzucać kultury i dziedzictwa, ale je zreinterpretować. Bo kobieta może być i Matką Boską, i silną Amazonką, ale też ani jednym, ani drugim
- dodaje Alicja.
2 listopada minął termin opublikowania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Z nieoficjalnych ustaleń, do których dotarło m.in. radio RMF FM, wynika, że politycy partii rządzącej chcą "przeczekać kryzys" i liczą na samoistne wyciszenie się protestów. Równolegle prezydent Andrzej Duda zaproponował nowelizację o ochronie życia, którego miała być swojego rodzaju "kompromisem" w odniesieniu do toczących się na ulicach demonstracji. Projekt Dudy zakłada wprowadzenie przesłanki, która przywracałaby możliwość wykonania aborcji w przypadku wystąpienia u płodu wad letalnych (ale wciąż nie byłaby ona możliwa w przypadku innych wad czy upośledzeń). Nieoficjalnie mówi się, że projekt prezydenta nie ma wystarczającego poparcia nawet w gronie posłów PiS, który uważają go za zbyt liberalny. Partia rządząca od początku protestów sukcesywnie traci w sondażach.
Dziękuję wszystkim bohaterkom artykułu. Imiona niektórych z nich zostały zmienione.