We wtorek 26 października pod rezydencją Przyłębskich w dzielnicy Dahlem na południu Berlina pojawiła się grupa manifestujących kobiet. Mąż prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzej Przyłębski, jest Ambasadorem RP w Niemczech od 2016 r. Julia Przyłębska, pomimo sprawowania funkcji w Warszawie, również często tam przebywa.
Za protest pod domem Julii Przyłębskiej odpowiada feministyczna organizacja "Dziewuchy Berlin". Jak informuje "Gazetą Wyborczą", demonstrantki pojawiły się pod domem z bębnami, skandując antyrządowe hasła.
"Nie możemy tu siedzieć w Berlinie, patrząc jak płonie Polska. Pokażmy swoją solidarność! Pokażmy swoją furię! To wykroczyło poza wszelkie granice przyzwoitości! To jest wojna!"- napisała organizacja w mediach społecznościowych, zachęcając do wzięcia udziału w proteście.
"Zapamiętaj, Julio, krwawa, jesteś sługą Jarosława", "Je..ć PiS", "Przepraszamy za utrudnienia. Mamy rząd do obalenia" - to tylko niektóre hasła, jakie można było usłyszeć w czasie protestu.
"Nie może być tak, że się dzieli Polaków, a potem ucieka do Berlina, do luksusowej dzielnicy, i nie ponosi konsekwencji" - powiedziała w rozmowie z GW Anna Maria Patané, jedna z organizatorek protestu. "Zanim zaczęliśmy demonstrację, powiadomiliśmy o niej niemieckie władze. Baliśmy się prowokacji" - dodała.
Protestujące podkreślają, że nie wieszały transparentów na płocie domu Przyłębskich. Bały się oskarżeń o naruszenie miru domowego, dlatego powieszono je na okolicznych drzewach oraz kładziono je na chodniku, który został pomazany keczupem. Protestujące zapowiadają, że wrócą pod dom Julii Przyłębskiej.