Nadkomisarz Sylwester Marczak powiedział na konferencji prasowej, że zgromadzenie na placu Defilad było nielegalne w świetle obowiązujących restrykcji związanych z epidemią. Jak mówił, policjanci spotkali się z dużą agresją - niektórzy uczestnicy np. skakali po radiowozach, uszkadzając je, w stronę policjantów poleciały też kamienie, szklane butelki oraz petardy. "W tym przypadku nikt nie przekona nas że mieliśmy do czynienia ze zgromadzeniem, które ma charakter pokojowy" - podkreślił.
W wyniku zamieszek czterech policjantów odniosło obrażenia. Jednemu z nich udzielono pomocy medycznej w szpitalu. Ponadto jeden dziennikarz został zaatakowany gazem, a drugi pobity. Jak mówił Sylwester Marczak, osoby, które były agresywne i nie stosowały się do przepisów, musiały liczyć się z konsekwencjami.
W sumie zatrzymano 278 osób, ponad 120 ukarano mandatami, a do sądów ma trafić prawie 350 wniosków o ukaranie. Rzecznik stołecznej policji poinformował, że wśród zatrzymanych są też obcokrajowcy. Dodał, że w ponad 800 przypadkach funkcjonariusze skierowali notatki do sanepidu z powodu naruszeń obowiązujących przepisów dotyczących sytuacji epidemicznej.