Warszawska aktywistka została zatrzymana przez prokuraturę w związku z napisami, które pojawiły się na budynku Ministerstwa Edukacji Narodowej. O szóstej rano przeszukano mieszkanie aktywistki i przewieziono ją na Komendę Rejonową Policji. O godzinie 10 rozpoczęło się przesłuchanie w warszawskiej prokuraturze. Zatrzymana prosi o zachowanie anonimowości. Wiadomo, że działaczce została zapewniona pomoc prawna.
Jak poinformował Anarchistyczny Czarny Krzyż, postawiono jej zarzut z art. 108 ustawy o ochronie zabytków, za który grozi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności oraz dodatkowy paragraf chuligański.
Prokuratura orzekła także środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego dwa razy w tygodniu oraz poręczenia majątkowego w wysokości 10 (tak, dziesięciu) tysięcy złotych. Dziękujemy wszystkim osobom, które wspierały sprawę w każdy możliwy sposób
- poinformowała organizacja. Dodała, że działacze ACK będą "walczyć o każdą osobę, która dostanie się w łapy systemu". "Wszystko po to, aby ulice były nasze, kolorowe, wolne od nienawiści. Bądźcie z nami. Róbcie rzeczy. Działajcie" - zachęcają.
W nocy z 29 na 30 września na gmachu napisano MEN: "Dominik, Zuzia, Kacper, Michał. Twoje dziecko LGBT+". To imiona osób, w tym dzieci, które popełniły samobójstwa ze względu na dotykającą je homofobię i prześladowanie ze strony otoczenia.
To są barbarzyńcy i idioci, którzy nie potrafią uhonorować polskiej tradycji i zabytków w Polsce i to należy jednoznacznie potępić
- skomentował zdarzenie na konferencji prasowej minister Piontkowski.