"Nasza rodzina nie różni się od innych, jeśli w nich też jest taki ogrom miłości, jak w naszej" [RODZINA+]

Karolina i Monika po ślubie w Edynburgu zaczęły starać się o dziecko. Spełnienie tego było jednak znacznie trudniejsze i bardziej kosztowne niż im się wydawało. Jak same mówią, kredyt wzięty na procedurę in vitro będą spłacać jeszcze przez co najmniej 10 lat. Dziś walczą o korektę aktu urodzenia ich córki, by obie widniały w nim jako jej matki.

- Myślałyśmy, że kobieta ma prawo do tego, by dzięki inseminacji urodzić dziecko. Okazało się, że jest to zarezerwowane dla par hetero - mówią Monika i Karolina. Kobiety znalazły więc godnego zaufania lekarza i w zaciszu gabinetu lekarskiego, po godzinach przyjęć, przeszły przez 24 zabiegi inseminacji. - Miałyśmy już rezygnować. Kiedy obie jechałyśmy z rezygnacją, przestałyśmy się nastawiać psychicznie, wtedy się udało - opowiadają. 

Karolina przyznaje, że kredyt na procedury in vitro będą spłacać jeszcze co najmniej przez dziesięć lat. - Inni dostają to za darmo. Ja też płacę podatki, z mojej wypłaty są ściągane te same kwoty, proporcjonalnie do zarobków, co z innych. Nie żeruję na tym państwie (...). Te pieniądze mogłyby być teraz dla mojej córki, na realizację jej marzeń - mówi. 

Nasza rodzina nie różni się niczym od innych rodzin, jeśli w nich też jest taki ogrom miłości, jak w naszej

- dodaje Karolina. 

Para zdecydowała, że będzie walczyć o sprostowanie aktu urodzenia Julki w sądzie. - Zależy nam na tym, żeby jak najszybciej wyjść z kraju na drogę międzynarodową, bo tylko wtedy mamy jakiekolwiek szanse na wygranie sprawy. Staramy się o sprostowanie aktu urodzenia Julci tak, by widniały w nim dwie mamy - rodzic jeden i rodzic dwa, bo tak zazwyczaj jest za granicą w aktach urodzenia zapisane - wyjaśnia Monika. 

Miłość jest najważniejsza, ale co się stanie jeśli - nie daj Boże - mama biologiczna odejdzie? Jaką sytuację prawną ma wtedy moje dziecko? Dramatyczną. Ja, chociaż ją wychowuje, jestem z nią dzień w dzień, jestem dla niej drugą mamą, to w pojęciu prawa jestem nikim

- dodaje Karolina. - Walczę też dla siebie, żeby sobie powiedzieć po latach, że zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby stan prawny zmienić i moje dziecko było uznane za moje dziecko. I żeby w przyszłości dziecko nie zarzuciło, że nic nie zrobiłam, żeby zawalczyć o nie. Ja wtedy powiem: dziecko, ja zrobiłam wszystko - mówi. 

Zobacz pozostałe odcinki Rodzina+:

Zobacz wideo
Więcej o:

Polecane dla Ciebie