Kilkadziesiąt tysięcy, a według niektórych szacunków nawet ponad 100 tys. Białorusinów wzięło udział w niedzielnych demonstracjach w Mińsku. Uczestnicy domagali się powtórzenia sfałszowanych przez reżim Alaksandra Łukaszenki wyborów i wypuszczenia więźniów politycznych.
Do rozpędzenia demonstrantów białoruska milicja użyła między innymi armatek wodnych. Ich użycie argumentowano tym, że zgromadzenie odbywa się bez niezbędnych zezwoleń. Białoruskie Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna poinformowało, że posiada informacje o ponad stu zatrzymanych. Do zatrzymań dochodziło nie tylko w Mińsku, ale również m.in. Witebsku, Brześciu i Grodnie.
To właśnie wydarzenia w Grodnie przykuły szczególną uwagę użytkowników mediów społecznościowych. Do sieci trafiły nagrania z zatrzymania 13-latki, która miała zostać potraktowana gazem łzawiącym. Zatrzymano również ojca dziewczyny.
"Dziewczyna i jej ojciec zostali zatrzymani przez 6 osób w kominiarkach i hełmach" - informuje portal Tut.by.
Jak napisał na Twitterze dziennikarz Andrzej Poczobut, 13-latka i jej ojciec najprawdopodobniej byli przypadkowymi przechodniami. "13-letnie dziecko zatruto gazem i wleczono jak worek z ziemniakami" - skomentował.
W sobotę Poczobut opublikował film z innej interwencji służb, na którym widać, jak w Grodnie funkcjonariusze OMONU zaatakowali ludzi, którzy schronili się przed deszczem, myśląc, że to opozycyjny wiec.
To ósmy tydzień protestów i ósma niedziela, kiedy Białorusini wychodzą na ulice miast i niewielkich miejscowości sprzeciwiając się reżimowi Łukaszenki. Mimo że protesty mają pokojowy charakter, nieuznawane przez wiele krajów białoruskie władze codziennie zatrzymują i aresztują Białorusinów. Od początku protestów zatrzymano około 11 tysięcy osób. Zatrzymani często są bici. Z powodu brutalności milicji doszło do kilku wypadków śmiertelnych.