Szef MEN w rozmowie w Polskim Radiu 24 przyznał, że resort edukacji chce, by szkoły funkcjonowały normalnie mimo epidemii koronawirusa. Według polityka dane ze szkół pokazują, że kształcenie na odległość ma "pewne mankamenty i elementy negatywne, o których warto pamiętać". To właśnie miało być powodem, dla którego dzieci i młodzież wróciła do stacjonarnej nauki.
Dariusz Piontkowski dodał, że kształcenie na odległość wprowadzane będzie na krótko i w wyjątkowych sytuacjach. - Edukacja zdalna nie powinna powodować, żeby większa grupa uczniów była wykluczona cyfrowo. Zresztą staramy się doprowadzać internet do szkół. Jest taki program Ogólnopolska Sieć Edukacyjna, wprowadzany przez ministra cyfryzacji, w wyniku którego już większość szkół ma dostęp do szybkiego internetu, a gdy zaczynaliśmy była to tylko niewielka część szkół - dodał szef MEN.
Minister został też zapytany o różny poziom zajęć szkolnych prowadzonych zdalnie podczas lockdownu. Według polityka jest to typowy problem, który pojawia się także przy standardowym nauczaniu w zależności od szkoły.
- W stacjonarnym nauczaniu, tylko że jest to mniej widoczne, ponieważ w przypadku kształcenia na odległość rodzice często mieli podgląd na to, co się działo na lekcjach i sami oceniali, jak wygląda nauczanie. Ci nauczyciele, którzy solidnie wypełniają swoje obowiązki, także podczas kształcenia na odległość wkładali ogromny wysiłek w to, aby zajęcia były atrakcyjne, jak najlepiej zorganizowane. To oni starali się, aby poziom tych zajęć był jak najlepszy - powiedział.