Niecały tydzień temu media obiegła informacja, że na o. Tadeusza Rydzyka nałożono sankcje. Ze względu na swoje antysemickie i ksenofobiczne wypowiedzi polski duchowny nie może odwiedzać parafii w Archidiecezji w Edmonton, odprawiać tam mszy i organizować spotkań z wiernymi. To istotna decyzja, bo w tej części Kanady mieszka liczna Polonia, która hojnie wspiera media związane z Tadeuszem Rydzykiem.
Sprawcą zamieszania wokół redemptorysty jest kanadyjski polityk polskiego pochodzenia Thomas Lukaszuk. Pod koniec ubiegłego roku przygotował petycję w sprawie "ukrócenia politycznej działalności Tadeusza Rydzyka" i wysłał ją do papieża Franciszka oraz arcybiskupa Edmonton Richarda Smitha. Zakaz wizyt w kanadyjskich parafiach wydał drugi z wymienionych duchownych.
Na tym rola Thomasa Lukaszuka w sprawie o. Rydzyka się nie skończyła. Po tym, jak arcybiskup Edmonton podjął decyzję o nałożeniu sankcji na polskiego redemptorystę, z politykiem zaczęły się kontaktować media zainteresowane tym, jak duchowny zbudował medialne imperium i wszedł w dobre relacje z polskim rządem. Do Lukaszuka odezwał się także przedstawiciel polskiej dyplomacji.
- Przedstawiciel polskiej ambasady w Kanadzie dzwonił do mnie i pytał, czy mogę jakoś wpłynąć na duchownych, aby znieśli zakaz dla ojca Rydzyka. Odmówiłem. Wyjaśniłem, że należę do osób, którym nie podoba się to, co mówi ojciec Rydzyk, a poza tym nie powinno być tak, że władze państwowe wywierają wpływ na Kościół albo na odwrót. W Kanadzie to nie do przyjęcia - powiedział Lukaszuk w rozmowie z Onetem.