Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej w rozmowie w TVP Info podkreślił, że posłowie tego ugrupowania już w grudniu 2019 roku złożyli projekt ustawy, który przewidywał m.in. zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach. - Jak słucham prezesa Kaczyńskiego, który przedwczoraj prezentuje ustawę, której pierwsze czytanie ma się odbyć na najbliższym posiedzeniu, a nasz projekt przez 10 miesięcy nie może się na to doczekać, to zastanawiam się nad intencją tego - dodał poseł.
Polityk dalej przyznał, że dobrze jest mówić i działać w ochronie zwierząt. Dariusz Joński podkreślił jednak, że trzeba wszystkie zwierzęta traktować równo, a co za tym idzie, nie popierać myślistwa jak to robi PiS.- Chcę też powiedzieć, że będę proponował poprawkę do ustawy. Nie mogę patrzeć na tę męczarnię koni na drodze do Morskiego Oka. (...) Co to za problem, by w dzisiejszych czasach wprowadzić meleksy elektryczne? To chyba jedyny park narodowy, gdzie konie zamęczane są na śmierć - mówił poseł Joński.
Temat koni wykorzystywanych do transportu turystów nad Morskim Okiem wraca każdego roku. Anna Plaszczyk z Fundacji Viva! w rozmowie z noizz.pl mówi, że pod koniec XX wieku przewodnicy górscy jako pierwsi zaczęli alarmować o ogromnym cierpieniu zwierząt na drodze do Morskiego Oka. Wcześniej zgłoszenia jednak nie skutkowały odzewem ze strony Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zmieniło się to w 2009 roku, kiedy zdarzenie uchwycono na nagraniu - na Polanie Włosienica przewrócił się wtedy koń, który zmarł z wycieńczenia, ciągnąc za sobą wóz z turystami.
Anna Plaszczyk dodaje, że argumentem fiakrów i TPN jest to, że wypadki z udziałem końmi należą do rzadkości. Problemem jest jednak także znęcanie się nad zwierzętami. W sytuacji dwóch przewoźników sprawa trafiła do sądu w Zakopanem, gdzie fiakrzy zostali uznani za winnych. Ukarano ich jednak grzywną, która przekładała się na jeden dzień pracy na trasie do Morskiego Oka.
- TPN zarabia na transporcie konnym około miliona złotych rocznie. Jest to zarobek związany z licencjami, które są wydawane właścicielom koni. Koszt takiej licencji to ok. 1500 złotych miesięcznie. Biorąc pod uwagę fakt, że wpływy z biletów wynoszą ok. 8 mln złotych, a dotacja z ministerstwa to, z tego co pamiętam 4 mln zł, to ten dodatkowy milion naprawdę robi różnicę. Władze TPN nie mają więc żadnego interesu w tym, aby informować opinię publiczną o wypadkach z udziałem koni - mówi Anna Plaszczyk.