Szczepan Wójcik na antenie Radia Maryja powiedział, że branża zajmująca się prowadzeniem ferm futrzarskich czuje się zdradzona przez Prawo i Sprawiedliwość. Według niego ugrupowanie miało "ewidentnie dogadać się z niemieckimi mediami, aby zdradzić polskie rolnictwo". - Dzisiaj próbuje się wmówić społeczeństwu, że ja, Szczepan Wójcik, jestem przestępcą, mordercą i to, co robię, należy zakazać. I tysiące rolników, takich jak ja, wyrzucić na bruk. Jeśli państwo polskie w taki sposób podchodzi do rolników, kiedy tak naprawdę ja się czuję zdradzony, to tacy jak ja, wszyscy mogą się tak czuć - mówił.
Jak podaje Onet Szczepan Wójcik jest prezesem Fundacji Polska Ziemia. Wcześniej mężczyzna wyjechał do Holandii, gdzie zapoznał się z pracą na fermie futerkowej. Po kilku latach wrócił do kraju i w 2009 roku otworzył własną fermę. Wójcik stał się liderem branży futerkowej, która co roku przynosi milionowe zyski.
Działalność Szczepana Wójcika została szerzej zaprezentowana w materiale Janusza Schwertnera "Krwawy biznes futerkowców". Na filmie widać fermę, której właścicielem jest Wójcik i jego brat, a w niej zwierzęta z wygryzionym futrem, martwe i z wnętrznościami na wierzchu. Nagrania wykonane zostały przez ukraińskiego pracownika, który zatrudnił się na fermie na ponad dwa miesiące. Sam Wójcik czterokrotnie odmówił komentarza do tego filmu. Po publikacji materiału Onetu złożył zawiadomienie do Głównego Lekarza Weterynarii, aby przeprowadził pełen audyt fermy.
Ustawa o zakazie hodowli zwierząt futerkowych została zaprezentowana po raz pierwszy w 2017 roku. Wtedy jednak Szczepan Wójcik, wykorzystując współpracujące z nim media Tadeusza Rydzyka (przy okazji właściciel fermy norek był producentem filmów TV Trwam dotyczących kwestii gender), odpierał zarzuty o złym traktowaniu zwierząt w hodowlach. Tego samego roku zorganizowane zostały protesty rolników, które były wspierane przez Wójcika. Opłacił on informatyków i specjalistów, którzy zajmowali się atakiem na ustawę w mediach społecznościowych. Internet, media Rydzyka oraz poparcie niektórych polityków sprawiły, że ustawa nie weszła w życie.
Ustawa w 2017 roku wspierana była przez Jarosława Kaczyńskiego - to jednak nie pomogło. Były poseł PiS Krzysztof Czabański, który od lat walczył o jej wprowadzenie przyznał, że zablokowało ją lobby futerkowe. - Lobbyści mają prawo działać. Jednak najgorszy jest lobbing zakulisowy, w którym chodzi o czyjeś konkretne pieniądze i który posługuje się bezprawiem. W przypadku walki o ustawę zakazującą hodowli lobby posługiwało się czarnym PR-em, chodziło o to, by uniemożliwić uchwalenie projektu - mówił Czabański.