Awaria w Czajce. Nieoficjalnie: Prokuratura twierdzi, że sabotażu nie było. Tunel jak po "trzęsieniu"

Prokuratura twierdzi, że awaria kolektora przesyłowego do oczyszczalni Czajka nie była wynikiem celowego działaniach - wynika z ustaleń, do których dotarła "Rzeczpospolita". O tym, że mogło dojść do sabotażu lub "innego działania o charakterze terrorystycznym" alarmowało wcześniej Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Wskazywano wtedy, że tuż przed awarią wykonano przegląd, który nie wykazał żadnych nieprawidłowości.

Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że przeprowadzone oględziny tunelu do Czajki przeczą wersji, iż do awarii 29 sierpnia mogło dojść w wyniku celowego działania. "Nie znaleziono nic, co wskazywałoby na celowe uszkodzenie instalacji" - podaje dziennik, precyzując, że działania weryfikujące na miejscu prowadziła grupa śledczych i specjalistów.

Zobacz wideo Dlaczego intensywne opady powodują podtopienia w stolicy?

Awaria kolektora Czajki. "Rz": Prokuratura nie znalazła dowodów na sabotaż

Badany kolektor to dwa rurociągi o średnicy 160 centymetrów, znajdujące się w tunelu znajdującym się pod dnem Wisły. Oględzin dokonywali m.in. dwaj prokuratorzy, którzy weszli do tunelu od strony lewobrzeżnej (przy ulicy Farysa) oraz praskiej (przy Zakładzie Świderska). Wśród specjalistów, którzy badali przyczyny awarii, był też doświadczony pirotechnik. Z ustaleń "Rz" wynika, że na miejscu odkryto, iż podczas awarii nie doszło do wybuchu - sam tunel pozostał nienaruszony. 

Jednak ciśnienie z uszkodzonej rury i napierające od spodu ścieki uniosły posadzkę tunelu (rury są pod posadzką), a w pewnym miejscu wybrzuszyły ją i wyrwały jej konstrukcję

- relacjonuje dziennik. Podczas oględzin ekipy śledczych szły z dwóch stron tunelu i nie spotkały się w nim, oddzielała ich odległość około 8 metrów. - W tym miejscu posadzka tunelu, po której szliśmy, uniosła się już tak wysoko i była tak zawalona gruzem z uszkodzonej podłogi tunelu, że dalej nie dało się iść - powiedziała w rozmowie z "Rzeczpospolitą" osoba uczestnicząca w oględzinach. Podobnie o zniszczeniach w tunelu pisali dziennikarze "Wyborczej Warszawa", który byli na miejscu. "Skala zniszczeń jest nieporównywalna z tymi po ubiegłorocznej awarii. Wtedy płyty nad rurociągiem "tylko" rozklawiszowały się tak, że pomiędzy nimi było kilkanaście cm różnicy poziomów. Teraz wnętrze kolektora wygląda jak po trzęsieniu ziemi. Sam tunel kolektora na szczęście nie rozszczelnił się ani nie uległ uszkodzeniu" - opisywali.

Po dojściu do awarii zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie skierował do prokuratury zawiadomienie o tym, że w oczyszczalni mogło dojść awarii na skutek "sabotażu lub innego działania o charakterze terrorystycznym". W piśmie podkreślano, że dzień przed awarią zakończył się przegląd instalacji w oczyszczalni, a naukowcy i eksperci z Politechniki Warszawskiej nie wykryli żadnych nieprawidłowości.

Prace na miejscu jeszcze się nie zakończyły, a prokuratura nie wydała oficjalnego stanowiska w sprawie. Jednocześnie w sprawie kolektora swoje śledztwo prowadzi także Prokuratura Regionalna w Warszawie - na wniosek przedstawicieli PiS.

Więcej o: