To był jeden z najgorętszych tematów kampanii wyborczej. Na przełomie czerwca i lipca "Rzeczpospolita" opisała, że jedną z osób ułaskawionych w tym roku przez Andrzeja Dudę jest mężczyzna skazy za gwałcenie córki i znęcanie się nad rodziną.
"Sprawa dotyczyła jedynie zakazu zbliżania się. Inne kary były dawno wykonane (nie było gwałtu). Dorosła już od lat pokrzywdzona z matką prosiły o uchylenie zakazu zbliżania się, bo w praktyce mieszkają ze skazanym w jednym domu. To sprawa rodzinna. Wniosek popierały sądy i Prokurator Generalny" - tłumaczył sam prezydent.
Teraz "Fakt" opisuje treść wniosku o ułaskawienie, który skazany wysłał do prezydenta Dudy. Mężczyzna był w więzieniu trzy razy, najpierw za niepłacenie alimentów, później w latach 2011-2015 za znęcanie się i wykorzystywanie seksualne córki i później przez rok za złamanie zakazu zbliżania się do ofiar. Kilka miesięcy po zakończeniu ostatniej kary w 2018 roku napisał do prezydenta wniosek o ułaskawienie dot. zakazu zbliżania się do córki.
Jak opisuje "Fakt", mężczyzna "pouczał w nim" Dudę. Wskazywał, że prezydent jako mąż i ojciec rozumie chęć bycia "normalną rodziną". Skazany za molestowanie córki stwierdził, że "sąd zabrania im być normalną rodziną".
"A przecież to właśnie rodziny tworzą państwo. Silne normalne rodziny tworzą silne normalne państwo" - pisał mężczyzna. Mężczyzna przyznawał się do czynów, za które trafił do więzienia. Jak opisuje "Fakt", "z akt jego sprawy nie wynika, by kiedykolwiek żałował za to, co zrobił córeczce i konkubinie". Piał za to do Dudy o tym, że "pobyt w więzieniu zrujnował" rodzinę i "każdy z nas zapłacił za błędy".