Burze frontowe, które przeszły przez Polskę w niedzielę i w nocy, są najbardziej gwałtownymi nawałnicami, jakie odnotowuje się na umiarkowanych szerokościach geograficznych. Najczęściej powstają w strefie frontu chłodnego i na styku dwóch skrajnie różnych mas powietrza. Tego rodzaju burze mogą przybierać różne postacie, w tym MCS - rozległe mezoskalowe układy konwekcyjne, z którymi mieliśmy do czynienia wczoraj.
Burze wielokomórkowe (MCS) charakteryzują się tym, że wielkoobszarowa burza zawiera w sobie kilkanaście komórek burzowych, które tworzą jeden front konwekcyjny. Tego typu nawałnice są groźne ze względu na długość i intensywność opadów deszczu czy gradu, a także bardzo silne porywy wiatru, przekraczające 100 kilometrów na godzinę. Dodatkowo front przemieszczał się w dość szybko, a tym samym podwyższone zostały parametry termodynamiczne i kinematyczne.
Jak podaje strona polskich łowców burz umiarkowana lub duża chwiejność termodynamiczna zwiększa ryzyko pojawienia się niszczycielskiego wiatru, sprzyja tworzeniu się trąb powietrznych, przed którymi przestrzegali synoptycy oraz rozwinięciu się superkomórki burzowej. W bardzo ciepłe dni w chmurach typu cumulonimbus dochodzi do dużej aktywności elektrycznej, co w żargonie łowców burz nazywane jest "stroboskopem". Na niebie widać wtedy błyski rozlewające się na całe niebo, które pojawiają się w krótkich odstępach czasu.
Na czele mezoskalowych układów konwekcyjnych pojawiają się też zazwyczaj linie szkwału, które wynikają z szybko spadającego zimnego powietrza w chmurze. Taki front szkwałowy wytworzył się w Polsce m.in. w 2002 roku w trakcie burzy w Puszczy Piskiej, podczas której wiatr wiał z prędkością 170 km/h i zniszczył 45,4 tys. ha lasu. Układ ten może prowadzić też do powstania powodzi błyskawicznych i powodować ogromne straty materialne.
Burze frontowe występują w Polsce głównie od kwietnia do października, ale mogą też pojawiać się zimą. Są najgroźniejszą odmianą burz na umiarkowanych szerokościach geograficznych, dlatego nie należy ignorować ostrzeżeń synoptyków. Jak poinformował w poniedziałek rano zastępca dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, w związku z wczorajszymi burzami Państwowa Straż Pożarna odnotowała 1124 interwencje. "Najwięcej w woj. mazowieckim - 587 oraz łódzkim - 121. Uszkodzonych zostało 7 dachów. Bez prądu pozostaje 16 tys. odbiorców, najwięcej na terenie woj. mazowieckiego - 12,5 tys. Brak osób rannych" - napisał Grzegorz Świszcz.