Do wybuchu kamienicy na ulicy 28 Czerwca 1956 roku doszło 4 marca 2018 roku. W jego wyniku rannych zostało 21 osób, a w gruzach budynku odnaleziono zwłoki trzech kobiet i dwóch mężczyzn. Budynek był tak uszkodzony, że trzeba było go rozebrać, a mieszkańcom kamienicy znaleźć nowe domy.
Prokuratorzy ustalili, że za eksplozją w poznańskiej kamienicy stoi Tomasz J. Mężczyzna miał zamordować swoją żonę Beatę J., znieważyć jej zwłoki, a następnie rozszczelnić instalację gazową, aby doprowadzić do wybuchu (w wyniku którego zginęły kolejne cztery osoby) i zatuszować zbrodnię. Mężczyzna miał jej dokonać, ponieważ żona zażądała od niego rozwodu. Ostatecznie śledczy oskarżyli J. o zabójstwo pięciu osób oraz usiłowanie zabójstwa kolejnych 34.
Tomasz J. był ciężko ranny, ale przeżył wybuch. Przez pewien czas przebywał w śpiączce farmakologicznej. 27 marca został formalnie zatrzymany. Podczas śledztwa przeszedł czterotygodniową obserwację psychiatryczną, a biegli uznali, że jest osobą poczytalną. Jego proces ruszył w listopadzie 2019 r.
Jak informuje poznańska redakcja "Gazety Wyborczej", w środę Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Tomasza J. na karę dożywotniego pozbawienia wolności. J. został też pozbawiony praw publicznych na 10 lat.
O warunkowe zwolnienie z więzienia skazany będzie mógł ubiegać się po 30 latach. Wyrok jest nieprawomocny. J. nie przyznał się do winy.
"Dowody nie zostawiają wątpliwości [...]. To sprawa unikatowa, kara mogła być tylko jedna. Oskarżony odkręcił gaz w budynku, by zatrzeć ślady przestępstwa. Jako dorosła, myśląca osoba, musiał liczyć się z konsekwencjami. Dlatego zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa jest słuszny" - mówiła podczas ogłaszania wyroku sędzia Katarzyna Obst, cytowana przez "Gazetę Wyborczą".